Wojskowy robot z Politechniki Łódzkiej.

Potrafi samodzielnie poruszać się po polu walki, niemal bez udziału człowieka. Ma wykrywać miny i ładunki wybuchowe. Kryje w sobie moc obliczeniową dziesięciu komputerów. Kosztował 5,5 miliona złotych.
Dotychczas roboty służące w armii miały jedną wadę – wymagały aktywności człowieka. Potrzebny był operator, który nimi kierował, niezależnie od tego, czy chodziło o samolot zwiadowczy, czy o roboty saperskie. Na polu bitwy, gdzie oddział saperów musi oczyścić obszar, żołnierz nie może zajmować się wyłącznie obsługą skomplikowanego sprzętu. Dlatego powstał pomysł stworzenia robota, który działałby w większości automatycznie. Projektem zajęło się konsorcjum naukowców z politechniki i firmy Prexer, łódzkiej spółki produkującej sprzęt dla armii i marynarki wojennej.
– Moc obliczeniowa, jaką ma to urządzenie, służy głównie do obsługi algorytmów analizujących obraz. Dzięki nim robot potrafi samodzielnie poruszać się w terenie, omijać przeszkody, dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Umie rozpoznawać ludzką sylwetkę i podążać za wskazanym żołnierzem – mówi prof. Dominik Sankowski, kierownik zespołu pracującego przy projekcie. Możliwe jest też polecenie robotowi, by przeszukał wskazany obszar.
Kiedy miny czy ładunki wybuchowe zostaną odnalezione, urządzenie przesyła dane o ich dokładnej lokalizacji, umieszczając ją na mapie satelitarnej. Według naukowców jeśli wszystko pójdzie dobrze, sprzęt może trafić na pole walki w ciągu dwóch, trzech lat. Zdaniem prof. Sankowskiego będzie to wymagało dużych pieniędzy, sporo ponad 200 milionów złotych. Ale rezultaty mogą być ich warte.
– To, co pokazaliśmy, to platforma prezentująca nasze możliwości. System rozpoznawania obrazu można montować na innych urządzeniach, na przykład na wozach pancernych Rosomak – wyjaśnia prof. Sankowski. Rosomaki, oprócz zadań typowo bojowych, służą także do ewakuacji z pola walki rannych żołnierzy. Specjalna wersja ma zamontowane z tyłu płyty pancerne, które rozkładają się, osłaniając rannego i ekipę medyczną. – Można wyobrazić sobie zaprojektowanie wozu, który będzie sam przemierzał pole bitwy, wyszukiwał tych, którzy potrzebują pomocy, i przewoził ich do szpitala – przekonuje prof. Sankowski.
Na razie dzieło łódzkich naukowców zostało pokazane na międzynarodowych targach obronności w Kielcach. – Spotkaliśmy się z wielkim zainteresowaniem, nie mogę zdradzać szczegółów, ale są plany powołania silnego finansowo wyłącznie polskiego konsorcjum, które będzie rozwijało tę technologię – podsumowuje prof. Sankowski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

Robot zbudowany na Politechnice Łódzkiej