''Uniwersytet to nie zawodówka''. Kogo kształcą uczelnie?

Czy ludzie po studiach powinni być tylko jak najlepszymi produktami, które uczelnia oferuje pracodawcom, czy oczekuje się od nich czegoś więcej? – Chcemy ludzi, którzy odnajdą się w zespole, potrafią rozmawiać i myśleć – mówił Marek Gajowiczek, dyrektor ds. programów w Ericpolu.
W debacie zorganizowanej przez Uniwersytet Łódzki wzięli udział przedstawiciele władz samorządowych, nauczyciele akademiccy i przedsiębiorcy. Wspólnie mieli odpowiedzieć na pytanie, jakich studentów powinny kształcić uczelnie, by ci odnaleźli się we współczesnym świecie.
Piętą achillesową szkolnictwa wyższego było oderwanie od praktyki. Kształciliśmy ludzi, nie zwracając uwagi na potrzeby pracodawców. Nie można jednak iść w drugą ze skrajności. Nie jestem zwolennikiem tego, by z uniwersytetu robić szkołę zawodową. Szkolić absolwentów dostosowanych do konkretnego stołka. Jak ten stołek zniknie, ten człowiek zostanie z niczym – mówił prof. Bogdan Gregor, prorektor ds. ekonomicznych UŁ.
Mam wątpliwość. Koncentrujemy się głównie na ludziach poszukujących pracy. Nazwijmy ich pracobiorcami. Gdzieś ginie mi pytanie, jak chcemy kształcić przedsiębiorców. Nie tych, którzy biorą pracę, ale tych, którzy dają pracę. Jeśli chcemy się rozwijać i być siłą napędową gospodarek, powinniśmy o tym myśleć. Ważne jest przygotowanie kulturowe. Rynek stał się rynkiem jednolitym. Tak samo sprzedaje się w Polsce, w Chinach, Japonii czy Meksyku. Ludzie powinni rozumieć różne kultury i porozumiewać się różnymi językami. Angielski jeszcze wystarcza, ale już nie wszędzie – dowodził Marek Gajowniczek.
Kolejne argumenty dotyczyły tego, czy uczelnie są w stanie odpowiadać za jakość absolwenta w sytuacji, gdy nie mają wpływu na jakość przychodzących w ich mury kandydatów. – Jako pedagog, a jednocześnie dyrektor wydziału edukacji w łódzkim magistracie muszę powiedzieć, że nie możemy się pozbyć odpowiedzialności. Kto tego człowieka kształci na wcześniejszych etapach? Kształcą ludzie przygotowani przez uczelnie. Jak możemy poprawić efektywność kształcenia? To prowadzi do pytania, jak powinniśmy przygotowywać nauczycieli przedmiotowych. Odpowiedź brzmi: tak, aby oni mogli przygotować człowieka otwartego – mówiła dr hab. Beata Jachimczak.
Następną kwestią był cel nauki w szkolnictwie wyższym. – Problemem jest znalezienie balansu między wykształceniem praktycznym a wykształceniem akademickim. Ja muszę wykształcić człowieka mobilnego na rynku pracy. Uważam, że obciążenie dydaktyczne, czyli zajęcia w salach, jest zdecydowanie za duże. Studiowanie to jest również nauka własna, studiowanie bibliotek. Na zarządzaniu swego czasu wykład inauguracyjny prowadził prezes Skanska Krzysztof Andrulewicz. Kogo szef Skanska chce widzieć w swojej firmie? Jakiego absolwenta? Chce człowieka umiejącego myśleć. Chce absolwenta kojarzącego fakty i wyciągającego wnioski. Skanska ma własny uniwersytet. Wysyłają tam ludzi, żeby ich doszkalać. Studia nie kończą kształcenia. Jak najmniej wiedzy książkowej. Jak najmniej wiedzy encyklopedycznej. Wiedza musi być podstawowa. Trzeba kształcić kompetencje i umiejętności. Umiejętność działania w zespołach – przekonywał prof. Gregor.
Z dostosowywaniem absolwenta pod potrzeby konkretnego pracodawcy daliśmy się trochę wpuścić w maliny. Absolwent jest wtedy postrzegany jako produkt, a uczelnie powinny kształcić elity. Waszym klientem nie jest tylko pracodawca. Macie kształcić ludzi, którzy w przyszłości będą pokazywać nowe ścieżki – mówił Marek Cieślak, wiceprezydent Łodzi.
Krytyka spadła na masowy dostęp do uczelni. – Sam byłem nauczycielem akademickim, ale po zrobieniu doktoratu założyłem przedsiębiorstwo, które zatrudnia teraz 260 osób. Mamy świetnych studentów, interdyscyplinarnych, fantastycznie przygotowanych do życia, i radzimy sobie lepiej niż np. Hiszpanie. Prawdziwi nauczyciele akademiccy współpracują z przemysłem. Dbają o to, by umieścić swoich studentów w jakichś firmach. Jest dużo środków na szkolenia. Wykorzystajcie je. Możecie wtedy poznać przemysł. A później kierować najlepszych ludzi w to miejsce. Niestety, nie wszyscy studenci po swoich studiach zostają w kraju. Wielu z nich szuka szczęścia i perspektyw za granicą. Kształcimy świetnych ludzi, ale nie dla siebie. Kształcimy ich dla innych – twierdził Józef Szmich, Delia Cosmetic.
Na koniec dr Bartłomiej Kurzyk przedstawił startujący na Wydziale Zarządzania UŁ projekt, który ma za zadanie pomóc studentom kierować rozwojem swojej kariery już od samego początku kształcenia.
Nazwa nowego przedmiotu to kształtowanie umiejętności profesjonalnych. Teraz testujemy go praktycznie. Pierwsze doświadczenia są bardzo obiecujące. To student powinien przyjąć na siebie odpowiedzialność za swoją przyszłość. My chcemy pomóc mu z wyborem tego, czego powinien się nauczyć. Przedmiot uczy umiejętności komunikacji. To dla biznesu rzecz zupełnie oczywista. Druga sprawa to zarządzanie czasem. Trzecia sprawa to umiejętność samodzielnego kształtowania swoich ścieżek zawodowych. Na pierwszych zajęciach mówimy, że świat się zmienia. Najważniejsza umiejętność to samodzielne kształtowanie swojego rozwoju. Dla studentów pierwszego roku robimy projekt. Praca jest w grupach, więc wszyscy mogą dzielić się swoimi doświadczeniami. Ustalają, gdzie chcą pracować po studiach. Układają plan własnego rozwoju zawodowego. Następnie przez pół roku pracujemy, żeby mogli ustalić, jakich umiejętności potrzebują. Każdy zespół projektowy musi się spotkać z przedstawicielem wybranej przez siebie ścieżki. Musi z nim porozmawiać przez godzinę lub pół godziny o tym, czego musi się nauczyć, żeby tam właśnie pracować. Miałem studentów, którzy powiedzieli: „Interesuje nas branża gier komputerowych, konkretnie marketing, chcielibyśmy pracować w CD Projekt”. Teraz jadą do Poznania porozmawiać z szefem marketingu tej firmy. Wiążemy z tym przedmiotem duże nadzieje. Dobrzy studenci poradzą sobie na rynku pracy. Trzeba im tylko trochę pomóc – zakończył dr Kurzyk.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź