Sylwester w akademiku: demolka, czy kulturalna zabawa?

Sprężyny powyrywane z tapczanów i korytarze pełne szkła to wspomnienia pracowników osiedla studenckiego z zabaw sylwestrowych w akademikach. A jak wygląda to dzisiaj?
Święta to okres, w którym trudno spotkać kogoś w akademiku. Studenci rozjeżdżają się do domów. Tuż przed sylwestrem na korytarze powraca życie, a w noworoczną noc jest tam jak w ulu. Sposobów na jej spędzenie jest wiele. Na Politechnice Łódzkiej samorząd organizuje zabawę w uczelnianej stołówce. Można też iść do jednego z klubów. Ale większość mieszkańców decyduje się pozostać w akademiku. Są tam sale, z których można skorzystać, wystarczy dogadać się z kierownikiem obiektu. Ci którzy wolą bardziej kameralną atmosferę zostaną w pokojach, ale prędzej czy później impreza i tak przeniesie się na korytarze.
– Studenci w sylwestra dobrze się bawią. O północy wychodzą przed akademiki. Jest wesoło, kulturalnie i przyjaźnie. Wszyscy składają sobie życzenia, strzelają korki szampana i fajerwerki – opowiada dyrektor osiedla akademickiego PŁ Janina Mrozowska.
Ale zabawa dla jednych oznacza pracę dla innych. Uczelnia musi zapewnić obsługę na wypadek, gdyby coś się wydarzyło.
– Pracownicy którzy mają dyżury tego dnia nie narzekają. Nasz hydraulik, pan Jacek, mówił mi, że atmosfera w sylwestra jest dużo lepsza niż w juwenalia.
Pani Janina wie o czym mówi. Pracuje na osiedlu już ponad 20 lat. Na początku była kierownikiem I domu studenta. Jak sama przyznaje, nie jedno już widziała.
– Pamiętam jak kiedyś wchodziłam do pokoju po sprężynach wyrwanych z tapczanu. Kiedy indziej studenci architektury przemalowali swój pokój na fioletowo-żółte trójkąty – wspomina.
Studenci potrafią narozrabiać, ale pani Janina podchodzi to tego ze spokojem. Bardziej martwi się, o to żeby nic im się nie stało.
– Mniej interesują mnie sprawy materialne. Zbita szyba, wywalone drzwi, czy urwany kran. Czym to jest wobec życia i zdrowia człowieka.
Podobne wrażenia ma pani Urszula Mroczka, kierownik VIII domu studenta PŁ.
– Pracuję tu już ponad 20 lat. Na początku była to straszna udręka. Po sylwestrach to tylko patrzyliśmy, ile szkła leży na korytarzach. Czasem dosłownie chodziło się po szkle – wspomina pani Urszula.
Akademik w dzień i w nocy to dwa światy. I nie dotyczy to tylko sylwestra. W dzień trudno spotkać żywą duszę. W nocy jest jak w ulu. Ale pomimo powszechnego przekonania, że młodzież jest coraz gorsza, sytuacja zmienia się na lepsze.
– Każdego roku wracam do akademika z duszą na ramieniu. Zastanawiam się, czy on tam jeszcze będzie. Ale muszę przyznać, że od jakiegoś czasu nie mogę narzekać – przyznaje kierowniczka.
Od kilku lat po sylwestrowych imprezach w ósemce nie ma skarg. Nikt nie narzeka, że studenci byli nieprzyjemni, że pili za dużo i rozrabiali. Są sympatyczni i nawet potrafią po sobie posprzątać. W tym roku mieszkańcy zgłosili dwie zorganizowane imprezy. Reszta to „sponton” w pokojach i na korytarzach.
Każdy kto myślał, że sylwester w domu studenta to wódka, ogórki i plastikowe kubki jest w błędzie.
– U nas w menu są kieszonki z piersi z kurczaka faszerowane pieczarkami i serem, a na drugie zawijasy ze schabu. Plastikowych kubków nie będzie, pijemy ze szkła – mówi Grzegorz Perendyk z Wydziału Mechanicznego PŁ, organizator jednej z imprez w VIII DS.
– Sylwestra w akademiku organizujemy już od kilku lat. W ubiegłym roku nie było żadnych problemów i skarg. Jedyne co trzeba zrobić to pozmywać podłogę – dodaje student.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź