Studenci świętowali azjatycki nowy rok na Uniwersytecie

Studenci wydziału studiów międzynarodowych Uniwersytetu Łódzkiego świętowali chiński nowy rok. Przygotowali wystawę drzeworytów z Tajwanu i zorganizowali degustację egzotycznych noworocznych potraw.
Swoimi wrażeniami z obchodów azjatyckiego nowego roku dzielili się studenci, którzy jeździli tam w ramach wymiany akademickiej. W Wietnamie podczas nowego roku w niebo wypuszcza się lampiony. Symbolizują one ducha domowego ogniska, który ma polecieć do nieba i opowiedzieć co dzieje się w danym domostwie. Lepiej żeby opowiadał dobre rzeczy, dlatego można go nieco przekupić, np. dając mu do zjedzenia coś słodkiego. Kiedy do lampionu podczepimy trochę ryżu z miodem i imbirem usta ducha będą sklejone dzięki czemu nie da rady na nas naskarżyć. Dla Wietnamczyków ważny jest także następny dzień. Jeśli osoba, która wtedy odwiedza dom jako pierwsza to człowiek o wysokiej moralności, wiadomo że rok będzie pomyślny. Tutaj Wietnamczycy także pomagają przeznaczeniu umawiając pierwszą wizytę z ogromnym wyprzedzeniem.
W Japonii nowy rok obchodzi się głównie w świątyniach. Japońska świątynia różni się jednak od naszych kościołów. Podczas świąt zamienia się niemal w centrum handlowe. Odwiedzający mogą w niej kupić ciastka, oraz mające duże znaczenie religijne sznurki, takie same, jakimi obwiązują się mistrzowie sumo. Sznurek należy potem podpalić i płonący donieść do domu. Materiał delikatnie się żarzy więc by go utrzymać trzeba sznurkiem obracać. W świątyni można też… wyprać brudne pieniądze. Banknoty kładzie się na taśmie biegnącej przez wodę a potem wyciąga. Po wysuszeniu trzeba je nosić przy sobie przez cały rok, co ma zapewniać pomyślność.
W Azji nowy rok to święto bardziej rodzinne niż w Polsce. Najczęściej spędza się to święto w domu. Azjaci świętują też odwrotnie do nas: czasem refleksji jest tam nasz sylwester, zabawa zaczyna się dopiero na drugi dzień.
Z Chin Bartosz Kowalski, doktorant zajmujący sie tym krajem, przywiózł nieco inną opowieść. Spędził nowy rok w jednym z najbiedniejszych regionów CHRL. – Tam, w liczącej 200 mieszkańców położonej na szczycie góry wiosce, nowy rok wita się znacznie weselej. Po ceremonii oddawania czci swoim przodkom cała wieś rozpoczyna trwający kilkanaście dni festiwal „obżarstwa” i „opilstwa” – mówił Kowalski.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź