Rewolucja obyczajowa w łódzkich akademikach

Rewolucja seksualna dociera do akademików. Tylnymi drzwiami, bo oficjalnie żadna z trzech największych uczelni w Łodzi nie pozwala parom bez ślubu zajmować tego samego pokoju.
Formalności zapisane w regulaminach można pokonać. Sprawdziliśmy to, odwiedzając akademiki jako para, która właśnie dostała się na pierwszy rok studiów.
– W domach studenckich razem mogą mieszkać małżeństwa bądź pary, które w najbliższym czasie zamierzają zawrzeć związek małżeński – informuje Małgorzata Kwiatkowska z Centrum Obsługi Studentów Uniwersytetu Łódzkiego. Małgorzata Wejchert z działu spraw bytowych Uniwersytetu Medycznego dodaje, że w akademikach UM nie ma pokoi koedukacyjnych, są jedynie tzw. pokoje małżeńskie.
Zmartwieni wybraliśmy się na Lumumbowo. Na początek do Synapsy.
– Formalnie nie możecie sypiać razem, ale to kwestia rozmowy z kierowniczką. Ani tutaj, ani w drugim naszym akademiku ze wspólnym mieszkaniem nie ma problemu. Tak samo jest w IV DS przy pl. Hallera – opowiadał nam pracownik administracji Synapsy, oprowadzając po kolejnych piętrach.
Obejrzeliśmy też łazienki w piwnicy, z założenia oddzielne dla studentów i studentek.
– Ale od dawna nikt się tym nie przejmuje. Dziewczyny nawet się cieszą, gdy do ich łazienki zaglądają chłopcy – mówił nasz przewodnik.
Dowiedzieliśmy się, że największą przeszkodą dla par w pokojach są… rodzice.
– Robi się afera, gdy dowiadują się, że ich dziecko mieszka z sympatią – mówi pracownik UM.
Rozochoceni sukcesem zajrzeliśmy do akademików UŁ. Na pierwszy ogień IX DS, gdzie zamiast kierowniczki przywitał nas portier.
– Kiedyś robili problemy, ale teraz wszyscy, którzy tego chcą, mieszkają parami – zapewniał rozbawiony.
Jak się to dokładnie odbywa, dowiedzieliśmy się w Olimpie, czyli X DS UŁ.
– Nasze dwuosobowe pokoje mieszczą się w segmentach. Po dwie dwójki w segmencie. W jednym pokoju meldujemy chłopaków, w drugim dziewczyny, ale nie naszą rolą jest sprawdzanie, kto z kim śpi – dowiadujemy się w Olimpie.
Podobnych rad nie usłyszeliśmy w akademikach Politechniki Łódzkiej, zdecydowanie najbardziej cnotliwej uczelni w mieście. Kierowniczka Tygrysa, czyli V DS, zmiażdżyła nas wzrokiem, gdy przyznaliśmy, że jesteśmy bez ślubu – od razu poradziła też szukać stancji.
Podobnie było w IV DS przy al. Politechniki, ale jego szefowa próbowała chociaż wyjaśnić politykę uczelni.
– Kiedyś zezwalaliśmy na mieszkanie razem, ale mieliśmy z tym masę problemów. Pary kłóciły się i rozstawały, a my w środku roku akademickiego musieliśmy szukać im nowych współlokatorów. I w ten sposób wspólne pokoje się skończyły – usłyszeliśmy od kierowniczki.
Urzędnicy PŁ ani pozostałych łódzkich uczelni pewnie nie słyszeli o rozwiązaniu z Politechniki Gdańskiej. Tam para może zamieszkać razem, jeśli dostarczy oświadczenie, że w przypadku kłótni nowe pokoje załatwi sobie na własną rękę.
Źródło: Dziennik Łódzki

Kierownictwo akademików, jeśli już się czegoś boi, to gniewu rodziców studentów (© Grzegorz Gałasiński)