Projektant Ferrari opowiadał studentom o swojej pracy

Na Księżym Młynie mijamy lofty przy Tymienieckiego i strażnicę zaadaptowaną dla potrzeb biznesowych. – To robi wrażenie. Ale dlaczego obok wystawnych i nowoczesnych budynków na drogach i chodnikach wokół jest tyle dziur? – pyta Janusz Kaniewski.

O ulubionych projektach, różnicach w pracy w Polsce i za granicą, designie zaangażowanym społecznie i szansach dla młodych twórców rozmawiał Janusz Kaniewski ze studentami łódzkich uczelni artystycznych na spotkaniu w Forum 76 Business Center. Gość współpracował z turyńskim biurem Pininfarina, specjalizującym się w projektach samochodów: Ferrari, Lancii, Alfy Romeo i Fiata. Spotkanie rozpoczął wykład, podczas którego Kaniewski przedstawił swoją wizję współczesnego projektowania: – Nie znoszę, gdy projektowanie myli się z gadżeciarstwem. Dobrze zaprojektowany przedmiot powinien być przyjemny, pożyteczny, przemyślany i, na końcu, dawać radość. Udany przedmiot bierze pod uwagę użytkownika i jego potrzeby – tłumaczył projektant. Wskazał najczęstszy błąd popełniany przez młodych twórców: – Projektanci uważają, że konieczny jest element zaskoczenia. A zaskakujący kran może wkurzyć użytkownika, jeśli nie będzie umiał go obsłużyć. Najlepszym przykładem, że przedmioty, by stać się pożądane, nie muszą zaskakiwać, są np. iPody – proste i funkcjonalne – dodał Kaniewski.
Zapytany o rady dla młodych projektantów, odpowiedział: – Moda nie powinna być wyznacznikiem działania. Ogranicza wypracowanie własnego, rozpoznawalnego stylu, który jest wartością każdego projektanta. Ja nie oglądam telewizji, nie jeżdżę na targi, nie czytam lifestyle’owych magazynów. Kluczowa zasada rynku: klient, który zamawia projekt, nie wyda pieniędzy na fanaberię projektanta. Trzeba się liczyć ze zdaniem inwestora i uwzględnić jego potrzeby – tłumaczył.
Nie zabrakło wątku motoryzacyjnego. Kaniewski, autor reflektorów alfy mito i współautor debiutującej na targach w Genewie mazdy 5, opowiadał o trudnej współpracy projektantów z konstruktorami i specami od marketingu samochodowego: – Inżynierowie uwielbiają mówić, że danego projektu nie da się wykonać, a marketingowcy dodają, że to będzie za drogie.
Przy tematyce motoryzacyjnej poruszył także problem plagiatów: – Dużym zagrożeniem są inwestorzy chińscy, którym pojęcie praw autorskich jest obce. To nie inspirowanie się, ale dosłowne kopiowanie znanych modeli.
Janusz Kaniewski zaprezentował projekty dla polskich inwestorów, m.in. ekstrawaganckie wizualizacje nowych stacji benzynowych dla PKN Orlen. Studenci pytali artystę o design zaangażowany społecznie. – Warto zwracać uwagę na takie projekty, jak np. produkty medyczne przeznaczone na oddziały dziecięce. Mali pacjenci boją się kroplówek, więc ktoś, kto wymyślił, by zrobić z nich np. zwierzątka, powinien zostać dostrzeżony. Taki projekt nie kosztuje dużo więcej niż tradycyjne kroplówki – mówił studentom.
Zaprosił uczestników spotkania do udziału w konkursie na projekt lampy. Nagrodą za najciekawszy projekt jest staż w biurze projektowym Janusza Kaniewskiego. Szczegółowe informacje o konkursie pojawią się w profilu Kaniewski design – Łódź na Facebooku.
Studenci, którzy wcześniej wysłali swoje portfolio, mogli skorzystać z konsultacji z gościem Forum 76.
Rozmowa z Januszem Kaniewskim*
Bartłomiej Dana:Jest gdzieś na świecie drugie takie miejsce jak Łódź?
Janusz Kaniewski: Z miast, w których byłem, Łódź chyba najbardziej podobna jest do Turynu.
Czy to jednak nie inna liga? Turyn zna każdy, o Łodzi w świecie raczej się nie słyszy.
– A czy Turyn z czymś konkretnym się panu kojarzy? Do niedawna może z Fiatem, całunem i Juventusem. Ale produkcja Fiata przeniosła się gdzie indziej, a blask całunu i drużyny piłkarskiej jakby trochę przygasł. Ostatnio było o mieście głośno z powodu zimowych igrzysk olimpijskich. I tyle. W rzeczywistości to miasto ciężkiego, brudzącego przemysłu, które próbuje zmienić swój wizerunek.
Trudno wyobrazić sobie Łódź jako miasto olimpijskie. Igrzyska raczej nie pomogą nam się wypromować.
– Turynowi też nie do końca udało się tę szansę wykorzystać. Jego władze postanowiły odejść od wizerunku miasta przemysłowego i pójść w stronę wysokich technologii, nowoczesnego designu i innowacyjności. Gigantyczną, zabytkową fabrykę lokomotyw przekształcono w lofty. Ale magistrat próbował wprowadzać zmiany zbyt chaotycznie. Przed igrzyskami zaprosił pięciu najbardziej znanych architektów włoskich, żeby zaprojektowali w centrum pięć budynków. Stoją obok siebie, ale nie są ani ze sobą powiązane, ani wplecione w tkankę miejską. Nie zarobili na tym architekci turyńscy, nie zyskało miasto.
Łódź stara się odejść od wizerunku miasta poprzemysłowego. Jest tu mnóstwo magicznych, ukrytych miejsc, takich jak mieszkanie, gdzie tworzył Marek Hłasko, czy prywatna biblioteka, którą uratował Julian Tuwim, ale poza Łodzią mało kto o tym słyszał. Czy Pana zdaniem do zmiany Łodzi potrzebujemy kogoś stąd?
– Niekoniecznie. Dobry architekt powinien poznać swój teren pracy. Łodzi potrzeba kogoś wyrazistego. Moi znajomi mieszkający we Włoszech wiedzą, że jest w Europie poprzemysłowe miasto, które interesuje Davida Lyncha i Franka Gehry’ego.
Kojarzą Łódź ze Szkołą Filmową?
– Niby tak. Ale cała ta awantura wokół centrum filmowego Camerimage nie przysparza miastu dobrego wizerunku. Łodzi potrzeba przejrzystej wizytówki. Mediolan kojarzony jest z modą, Rzym z filmem. Kraków i Toruń są miastami zabytkowymi, Warszawa to stolica. Z Łodzią też można coś zrobić. Może zacząć od zaszczepiania Łodzi w samych łodzianach?
Łatwo powiedzieć…
– Kawiarnia na Piotrkowskiej, do której idziemy, w kwietniu zostanie zamknięta, bo nie opłaca się jej prowadzić. Wszystko przez to, że magistrat stara się ściągać do miasta inwestorów z zewnątrz, zapominając o samych łodzianach. A mieszkaniec miasta, który poczuje się doceniony, staje się też odpowiedzialny. Ja wiem, że galeria, którą otworzyłem w Warszawie, będzie chętniej odwiedzana, jeśli będzie stała przy ładnej ulicy. Dlatego inwestuję w to miejsce. Może kiedyś uda mi się zaprojektować jakieś latarnie, kosze na śmieci, ławeczki, żeby upiększyć ten fragment Warszawy. I nieważne, czy to się opłaci, czy nie – i tak będę o to miejsce dbał. Spacerując po Księżym Młynie, widziałem nowoczesne lofty i straż pożarną zaadaptowaną dla biznesu. Ale na ulicach wokół było mnóstwo dziur i chodniki były nierówne. Trzeba zainwestować w infrastrukturę. Dlaczego miasto nie dogadało się z inwestorem, nie zadbało o drogi? Do tej pory kojarzyłem Łódź z miastem, w które inwestowało się w latach 60. Teraz słyszę, że nie ma tutaj żadnego „nowoczesnego” zabytku z tamtego czasu. Może warto odczarować tę plotkę? A Piotrkowska? Mój znajomy z Łodzi, na którego zaproszenie przyjechałem, zauważył, że ulica jest za szeroka jak na deptak. Więc może lepiej poszerzyć chodnik po obu stronach drogi.
Łódź będzie kiedyś równie rozpoznawalna co Turyn?
– Turyn jest nudny. Tam już wszystko jest zrobione, zbudowane i wykończone. Wiadomo, jaki będzie Turyn za dziesięć lat. A Łódź za dziesięć lat będzie wyglądała zupełnie inaczej. To miasto ma olbrzymi potencjał. Po Łodzi się chodzi, wyobrażając sobie, co tu można zrobić. Aż ma się ochotę zakasać rękawy i wziąć w tym udział. Mój przyjazd tutaj został przygotowany w najdrobniejszych szczegółach. Są w Łodzi osoby, które potrafią to robić. Wystarczy dać im narzędzia do ręki.
Rozmawiał Bartłomiej Dana
*Janusz Kaniewski, ur. w 1974 r., uznany za jednego z najbardziej utalentowanych designerów młodego pokolenia. Projektował dla Ferrari, Fiata i Lancii, współpracował z ONZ i na potrzeby zimowej olimpiady w Turynie. Mieszka we Włoszech, w Warszawie ma galerię
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
z7644148x