Praca w Łodzi – tu też można zrobić karierę

Przychodzi pan do firmy naładowany wiedzą i tryskający energią, a oni każą panu kserować dokumenty – wspomina swoje pierwsze kroki w bankowości łodzianin Cezary Kocik. Właśnie został szefem części detalicznej BRE Banku, trzeciego co do wielkości banku w Polsce
Michał Frąk: Jest pan absolwentem Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego, który wykształcił już wiele osób. Jednak nie każdy zostaje członkiem zarządu dużego banku.
Cezary Kocik: Uczelnia daje dobre przygotowanie teoretyczne, ale sama teoria nie wystarczy. Trzeba już podczas studiów mieć kontakt z praktyką. Ja na praktyki trafiłem po trzecim roku. To były trochę inne czasy. Bankowość dopiero się rozwijała. Ale już wtedy w banku spędzałem więcej czasu niż na uczelni. Miałem tzw. indywidualny tok studiów. Ponadto zrobiłem licencję maklera giełdowego. Wtedy dokument ten otwierał wiele drzwi.
Pamięta pan swój pierwszy tydzień w pracy?
– Doskonale. Szedłem do banku pełen ideałów i ambicji. Od razu chciałem robić wielkie rzeczy. Ale rzeczywistość nie była kolorowa. Na początku byłem osobą do pomocy. Proszę sobie wyobrazić: przychodzi pan do firmy naładowany wiedzą i tryskający energią, a oni każą panu kserować dokumenty. Wtedy wszystko zajmowało dużo więcej czasu. Pamiętam, jak musiałem ściągać dane po sesjach giełdowych. Wtedy robiło się to za pomocą modemu telefonicznego, teraz młodzież pewnie nawet nie pamięta tego urządzenia. Trwało to pół godziny. Często połączenie się zrywało i trzeba było wszystko zaczynać od nowa. Dziś nie do pomyślenia. Ale nie zrażałem się i to samo radzę młodym ludziom. Potem przyszedł czas na ambitniejsze projekty, w których miałem okazję brać udział.
Można zrobić karierę w bankowości w Łodzi?
– Można. Jestem tego przykładem. Zresztą nie tylko ja, bo wielu naszych menedżerów to osoby pochodzące z województwa łódzkiego.
Ale do Warszawy pan wyjechał…
– Tak, ale tylko na dwa lata. W 1998 roku Powszechny Bank Gospodarczy, w którym pracowałem, połączył się z PEKAO SA Przeniosłem się do Warszawy, bo tam przeniesiono moje stanowisko. Jak tysiące osób w poniedziałek wyjeżdżałem do stolicy, a na weekend wracałem do domu. To było bardzo uciążliwe. Cieszę się, że teraz jestem w domu znacznie częściej, nie tylko w weekendy.
Jako szef detalu BRE banku chyba bywa pan w Warszawie?
– Bardzo często. Nawet dzisiaj rano byłem w stolicy. Ale teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Wszystko dzięki autostradzie. Jest od niedawna, a już trudno mi wyobrazić sobie życie bez niej. Dzisiaj o godz. 10 miałem ostatnie spotkanie w Warszawie. Byliśmy umówieni na 12. Jeszcze miesiąc temu dotarcie ze stolicy do Łodzi w takim czasie byłoby niemożliwe. A jeszcze zdążyłem wypić kawę. Dla naszej firmy to duże udogodnienie. Kiedy zaczynałem pracować w Warszawie, kierunek tej migracji był tylko jeden. Ludzie z Łodzi pracowali – jak ja – w stolicy. Teraz to się wymieszało. Mamy wielu pracowników, którzy z Warszawy dojeżdżają do pracy w Łodzi.
Jak pan myśli, z czego to wynika?
– Łódź nie jest już dostarczycielem siły roboczej dla Warszawy. Swoje inwestycje lokują tu znane firmy informatyczne, finansowe i księgowe. Dają możliwość zarabiania godziwych pieniędzy, choć na pewno do stawek warszawskich ciągle nam dużo brakuje. Ale trzeba pamiętać, że w stolicy mieszkania są dwa razy droższe niż w Łodzi. Więc co z tego, że ktoś będzie miał pensję o dwa tysiące złotych wyższą, skoro całą tę nadwyżkę wyda na ratę kredytu mieszkaniowego.
Jak pan ocenia absolwentów łódzkich uczelni? Są przygotowani do pracy w zawodzie?
– Kiedy przychodziłem do firmy, byłem jednym z najstarszych pracowników, a mam dopiero 41 lat. Pracuje u nas około dwóch tysięcy wykształconych, głównie młodych ludzi. Oczywiście, że na początku wymagają przygotowania, ale do tego właśnie służą praktyki. Traktujemy je bardzo poważnie. W ciągu czterech lat przewinęło się przez naszą firmę 600 stażystów. Dla prawie jednej czwartej skończyło się to podpisaniem umowy o pracę. Reszta trafia na rynek pracy z doświadczeniem, które u nas zdobyli. W bankowości, tak jak w informatyce, wszystko zmienia się bardzo szybko. Komputerowiec, który przez pięć lat nie miał do czynienia z zawodem, musi wszystkiego uczyć się od nowa. Tak samo jest u nas. Cały czas trzeba być na bieżąco i ciągle się uczyć. Kto tak będzie robił, na pewno daleko zajdzie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

Cezary Kocik jest absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego