Olimpijski basen zamiast tanich barów. Studenci protestują

Politechnika inwestuje w nowoczesne centrum sportu. Studenci narzekają, że nie będą mieli gdzie jeść.
Uczelnia chce wyburzyć budynki przy al. Politechniki 10. Teraz zajmowane są przez sklepy spożywcze i bary.
To zaplecze gastronomiczne politechniki. Jedzą tu prawie wszyscy studenci, blisko do akademików, blisko na uczelnię, a do tego tanio – mówią mieszkańcy osiedla studenckiego. – Przed wakacjami wszystkie mają być zamknięte. Zostanie jeden sklep spożywczy, który jest drogi i wcześnie się zamyka.
W czasie styczniowego spotkania z kanclerzem Politechniki Łódzkiej część najemców zadeklarowała, że mogą przenieść się do pustych lokali po klubach studenckich Underground i Hiluś po drugiej stronie ulicy. Uczelnia jednak nie zgodziła się na wynajęcie ich właścicielom barów i sklepów.
– Chcieliśmy podzielić się lokalem po Undergroundzie, zaproponowaliśmy nawet, że sami go wyremontujemy. Niestety, władze Politechniki nie zgodziły się, żebym sprzedawał tam wysokoprocentowy alkohol – mówi właściciel całodobowego sklepu. – Nie rozumiem tego, kilkadziesiąt metrów dalej mamy dwa kluby studenckie, w których alkohol leje się strumieniami.
– Lokal po dawnym Undergroundzie nie jest bezpośrednią częścią akademika, ma osobne wejście. Nie sądzę, żeby komuś przeszkadzał w tym miejscu bar szybkiej obsługi lub sklep, nawet z alkoholem. Kiedy był tam klub studencki, również sprzedawano alkohol, robiono pizzę i nikt nie narzekał – mówią mieszkańcy studenckiego osiedla. – Cieszymy się, że powstanie centrum sportu, ale my z niego nie skorzystamy. Zanim się zbuduje, już dawno skończymy studia. A likwidacja barów i sklepów mocno utrudni nam życie.
– Całodobowy sklep z wysokoprocentowym alkoholem na terenie osiedla akademickiego to nie jest chyba najlepsza wizytówka akademickiego życia. I nie gwarantuje spokoju, a akademiki to przecież miejsce pracy i odpoczynku – odpowiada rzecznik prasowy PŁ dr Ewa Chojnacka. – A na przeniesienie baru nie zgodziła się część studentów mieszkających blisko pustych lokali. Twierdzili, że przeszkadzałby im zbyt intensywny zapach.
Nie znam nikogo, komu by przeszkadzał bar. A alkohol studenci i tak będą kupować, tyle że drożej i dalej – opowiada student budownictwa. – Studenci są zapracowani i do bogatych nie należą, teraz jeszcze likwiduje się tanie bary i sklepy, żeby było nam jeszcze trudniej.
– W okolicy nie ma żadnych innych lokali, do których moglibyśmy się przenieść. Szkoda, bo to dobry interes, w akademikach mieszka kilka tysięcy studentów – mówi właściciel baru. – Chcielibyśmy tu zostać, ale nie mamy gdzie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź