Od słuchawki do prezesa. Ile zarabia się w call center?

Praca „na słuchawce” – mówiąc bardzo delikatnie – nie ma dobrej prasy. Jedną z przyczyn, dla których call center mają problemy ze znalezieniem pracowników, jest przekonanie, że to praca mało rozwojowa. Rozmawiamy o tym z Arturem Kapackim – kiedyś telemarketerem, dziś prezesem firmy Telmon.
Michał Frąk: Praca w call center nie cieszy się dobrą sławą. Jak pan myśli, dlaczego?
Artur Kapacki: Taką plakietkę branży przypinają firmy, które zatrudniają na tzw. śmieciowych umowach i dodatkowo nie zawsze mają przejrzyste systemy rozliczeń prowizji. Dodam, że ludzie nie traktują tej pracy jako szansy na rozwój, a przecież często telemarketer poznaje procedury i produkty wiodących korporacji. Może być to dla niego pierwszy krok w karierze.
W internecie można przeczytać wiele historii o tym, jak rozmówcy doprowadzili konsultantki do łez. Co pan robi, żeby nie dochodziło do takich sytuacji?
– Prowadzimy szkolenia z panowania nad emocjami, ludzie mają też dostęp do profesjonalnych trenerów, którzy są w stanie pomóc w takiej stresującej sytuacji. Dodatkowo zgodnie z procedurą, jeżeli klient doprowadza do takiej sytuacji, konsultant może się po prostu rozłączyć. Staram się, aby konsultanci pomagali sobie nawzajem, integrujemy ich, dlatego większość naszych pracowników podkreśla świetną atmosferę w firmie.
Ile zarabia się „na słuchawce”?
– W sprzedaży nie ma widełek, pensja jest uzależniona od wyników. U mnie pensje mieszczą się od 1 tys. zł do nawet 10 tys. zł. Inna sprawa to infolinia. Tam zazwyczaj zarobki są w przedziale 1,6-2,5 tys. zł. Chyba że jest to praca w języku obcym. Wtedy stawki są od półtora do dwóch razy wyższe.
Mówi się, że w call center głównie pracuje się na tzw. umowach śmieciowych. Jaki procent pracowników w pana firmie ma umowę o pracę?
– W mojej firmie zatrudniam wszystkich na umowę o pracę. To nasza przewaga nad konkurencją. Pozwala to nam zachować rotację pracowników na stosunkowo niskim poziomie.
W Łodzi bezrobocie jest najwyższe z dużych miast, a pan chce zatrudniać. Jak to jest z tymi chętnymi do pracy? Są czy ich nie ma?
– Bezrobocie to temat bardzo skomplikowany. Zupełnie inaczej wygląda z punktu widzenia pracodawcy, inaczej z punktu widzenia pracownika. W Łodzi w tym momencie wiele firm szuka nowych pracowników. Ja sam przez ponad dwa lata zatrudniłem w Telmonie około 300 osób, z czego ponad 30 to kadra zarządzająca. Dziś jestem gotów zatrudnić jeszcze 100 osób na stanowisku konsultanta telefonicznego. Natomiast mimo ofert pracy, które proponują łódzkie firmy, wciąż mamy wielu mieszkańców, którzy nie mają stałego zatrudnienia.
Ludzie nie chcą pracować „na słuchawce”?
– Problem polega na tym, że ludzie boją się spróbować, wysłać CV, bo wydaje im się, że i tak nie mają szansy. To wszystko różni się oczywiście w zależności od branży. Nie będę się wypowiadał globalnie, natomiast mam swoje wnioski związane z branżą call center. Myślę, że duża część osób, które szukają pracy, boi się pracować jako telemarketer, część być może uznaje taką pracę za nierozwojową. Zupełnie niepotrzebnie. Sam swoją ścieżkę kariery rozpoczynałem właśnie od stanowiska telemarketera, a dziś jestem prezesem firmy. Część na pewno boi się standardowego w naszej branży prowizyjnego systemu wynagrodzeń.
Słusznie?
– Nie. Po pierwsze, system prowizyjny nie wyklucza umowy o pracę, a po drugie, daje dobrze zarobić, wymaga tylko zaangażowania pracownika. Na przykład w Telmonie średnia wynagrodzeń telemarketerów wynosi 2,2-2,4 tys. zł brutto. Najlepsi miesiąc w miesiąc są w stanie zarobić znacznie więcej, nawet ponad 8 tys. zł brutto. Co ważne, taka praca, która pozwala się wykazać, jest też doskonałą okazją do awansu.
Każdy nadaje się do tej pracy?
– Tak. Wystarczy umieć rozmawiać i umieć w stopniu podstawowym obsługiwać komputer. Reszty jesteśmy w stanie wszystkich nauczyć. Branża call center ma też tę ogromną zaletę, że zapewnia elastyczny czas pracy, dlatego zatrudnia zarówno studentów, matki wychowujące dzieci, jak i osoby starsze. Każdy, kto tylko chce pracować, może spróbować swoich sił.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

Call center Multibanku przy ul. Sterlinga w Łodzi. Tu pracują ludzie, od których wymagana jest biegła znajomość języków obcych (Fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta Fot. Marcin Wojciechowski)