Młodzi wybierają Łódź. Jak ich zatrzymać? Mieszkaniami!

Więcej ludzi wyprowadza się z Łodzi, niż decyduje tu zamieszkać. To prawda, ale… ostatnie statystyki pokazują, że młodych nam przybywa, i to o nich najmocniej powinno walczyć miasto.
Łodzi ubywa mieszkańców. Z faktami trudno dyskutować. Wystarczy wziąć do ręki rocznik statystyczny, by zrozumieć, że jest to realny problem.
Proces ten powoduje, że od czasu do czasu Łódź pojawia się w mediach jako przykład miasta, z którego uciekają mieszkańcy. Kilka miesięcy temu brytyjski „The Sun” wykorzystał nasze miasto, by udowodnić, że Polacy masowo wyjeżdżają na Wyspy Brytyjskie. Kiedy ostatnio Detroit ogłaszało upadłość, w mediach karierę robiło porównanie Łodzi do upadającej amerykańskiej metropolii.
A jak jest naprawdę?
Analiza twardych danych dotyczących migracji pokazuje ciekawe zjawisko. Rzeczywiście, mieszkańców ubywa. W ostatnich latach co roku w Łodzi meldowało się o około 1,5 tys. osób mniej, niż z miasta się wymeldowywało. Ciekawe jest też, dokąd wyprowadzają się łodzianie. Zdecydowana większość wybiera wieś, a nie miasto. Można z tego wyciągnąć wniosek, że wcale nie Warszawa, Wrocław czy Kraków wysysają nam mieszkańców. Powodem migracji jest chęć mieszkania poza miastem.
Migracyjny minus zaliczamy we wszystkich grupach wiekowych – poza jedną. Osób w wieku 20-29 lat w Łodzi przybywa. Każdego roku w tej grupie wiekowej notujemy o blisko 450 zameldowań więcej niż wymeldowań.
– Część osób, kończąc studia, decyduje się zostać w Łodzi. To zjawisko cieszy, ale jego skala mogłaby być większa – uważa dr Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego.
Zdaniem naukowca Łódź jako mocny ośrodek akademicki powinna przyciągać na stałe dużo więcej młodych ludzi. Władze miasta powinny robić wszystko, żeby ich tu zatrzymać. Ale jak tego dokonać?
– Żeby przekonać absolwenta do pozostania w mieście, potrzebne są praca i mieszkanie – uważa doktor Szukalski.
30 proc. wszystkich studentów w Łodzi pochodzi z sąsiedzkiego województwa mazowieckiego. Dlaczego decydują się na Łódź, a nie Warszawę? Odpowiedzią może być analiza cen akademików i mieszkań dla studentów przygotowana przez serwis Szybko.pl.
Okazuje się, że po zsumowaniu wszystkich kosztów, jakie młody człowiek ponosi przez pięć lat studiów, Łódź wypada najatrakcyjniej w Polsce. Miasto oferuje studentom najniższe w kraju opłaty za akademiki i jedne z najniższych na rynku stawki wynajmu mieszkań.
– Biorąc pod uwagę stosunek jakości kształcenia do kosztów, Łódź wypada najlepiej w kraju – mówi dr Szukalski.
Według Szybko.pl minimalny koszt zakwaterowania w akademiku w Łodzi przez pięć lat to około 12 tys. zł. W Poznaniu jest on o 3 tysiące wyższy. Jeszcze większe dysproporcje będą miały miejsce, jeśli student zdecyduje się żyć w wynajmowanym mieszkaniu. W Łodzi musi się liczyć z wydatkiem niecałych 900 zł miesięcznie za kawalerkę. W Warszawie za taki sam lokal będzie musiał zapłacić blisko 1,5 tys. zł.
Zatem sposobem na przyciągnięcie i skłonienie do pozostania na stałe mogą być m.in. mieszkania. Z tego punktu widzenia pomysł miasta na wynajmowania lokali komunalnych absolwentom dr Szukalskiemu bardzo się podoba, uważa jednak, że skala tego projektu powinna być o wiele większa: – Projekt ma charakter promocyjny, a nie systemowy. Miasto pokazuje, że zależy mu na młodych, ale taka liczba mieszkań nie zmieni ich sytuacji. Są zasoby, by robić to z większym rozmachem i powinno się z tej możliwości korzystać.
Z najnowszego „Raportu o stanie miasta” przygotowanego na zlecenie magistratu wynika, że łodzian na co dzień pracujących poza miastem jest około 9 tys. Wśród nich są ci, którzy dojeżdżają do Warszawy, ale nie tylko. Spora część jeżdżących za pracą mieszkańców Łodzi zatrudniona jest na przykład w Strykowie, bo wśród strykowian znalezienie rąk do pracy graniczy już z cudem.
Statystyki pokazują, że mitem jest, iż tysiące łodzian wciąż wyprowadza się do stolicy. Owszem, mamy ujemne saldo, ale skala zjawiska jest niewielka. Każdego roku około 250 łodzian więcej melduje się w stolicy niż na odwrót. To rzecz jasna oficjalne dane.
Analiza tabelek publikowanych przez GUS uświadamia również, że nieprawdziwa jest przyklejona Łodzi łatka miasta, z którego najszybciej uciekają mieszkańcy. Okazuje się, że dużo więcej osób wymeldowuje się z Poznania (około 3 tys. każdego roku). A przecież żyje w nim mniej mieszkańców niż w Łodzi, więc siła zjawiska jest tym większa.
„Raport o stanie miasta” mówi także, że tzw. ludności dziennej, czyli osób przebywających w mieście, ale tu niezameldowanych, jest w Łodzi około 100 tys. i to o nich, zdaniem dr Szukalskiego, w pierwszej kolejności powinno zabiegać miasto.
Delikatny powiew optymizmu z danych dotyczących migracji nie zmienia faktu, że największym problemem Łodzi jest demografia. Według najnowszej prognozy GUS w 2030 r. miasto będzie liczyło 610 tys. mieszkańców.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź