Kobieta Przedsiębiorcza. Ambitne panie przebijają się na szczyty łódzkich szkół wyższych.

Łódzkie uczelnie lubią się przedstawiać jako najwięksi pracodawcy w mieście. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić, jak w tego rodzaju przedsiębiorstwach radzą sobie ambitne kobiety.

Pierwszy rzut oka na szczyty Łodzi akademickiej nie przynosi dobrych wieści dla młodych pań, które chciałyby kiedyś zostać rektorem. Taką funkcję w gronie szóstki szefów publicznych szkół w Łodzi pełni obecnie tylko jedna profesor: Jolanta Rudzka-Habisiak, reprezentująca Akademię Sztuk Pięknych.

Trzy największe uczelnie miasta: Uniwersytet Łódzki, Politechnika Łódzka i Uniwersytet Medyczny nie miały w swojej historii rektora kobiety.

Ale już sprawdzenie składu pełnych władz rektorskich udowadnia, że rola pań profesor na szczytach uczelni jest nieoceniona.

Wśród pięciu prorektorów Uniwersytetu Łódzkiego pomagających prowadzić uczelnię profesorowi Włodzimierzowi Nykielowi jest prof. Zofia Wysokińska, prorektor ds. współpracy z zagranicą, której ekipa sprawiła, że liczba studiujących na UŁ cudzoziemców przekracza już tysiąc. Z kolei profesor Paweł Górski z Uniwersytetu Medycznego ma do dyspozycji wśród czwórki prorektorów prof. Annę Jegier (ds. kształcenia) oraz prof. Lucynę Woźniak (ds. nauki). Natomiast prof. Stanisław Bielecki, rektor Politechniki Łódzkiej, jest otoczony czterema prorektorami mężczyznami.

Na Uniwersytecie Łódzkim panie profesor najskuteczniej ubiegają się o pozycję dziekana – szefują pięciu z dwunastu wydziałom: Biologii i Ochrony Środowiska, Fizyki i Informatyki Stosowanej, Nauk o Wychowaniu, Prawa i Administracji oraz Zarządzania.

– W dzisiejszych czasach płeć nie ma wpływu na rozwój kariery naukowej czy też na awans w strukturze uczelni. Tak jak w przedsiębiorstwach, przede wszystkim liczą się kompetencje – uważa prof. Ewa Walińska, dziekan Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.

Uniwersytet Medyczny (złożony z pięciu wydziałów) informuje o jednej pani profesor dziekan: Wydziału Farmaceutycznego. Na Politechnice Łódzkiej kobieta rządzi na jednym z dziewięciu wydziałów: Biotechnologii i Nauk o Żywności.

Liczba pań profesor na szczytach uczelni publicznych w Łodzi nie jest odbiciem liczby studiujących na nich kobiet. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z poprzedniego roku akademickiego, zdobywa tam wiedzę 40 tys. pań oraz 27 tys. panów.

Panowie wciąż mają przewagę wśród studiujących na Politechnice Łódzkiej. Przewaga ta topnieje – w roku akademickim 2006/2007 na politechnice studiowało 36 procent kobiet, a według raportu „Kobiety na politechnikach 2014” było to prawie 40 procent.

Coroczne raporty są wydawane w ramach akcji „Dziewczyny na politechniki”. Przedstawiciele zaangażowanych w nią uczelni, w tym Politechniki Łódzkiej, zapraszają na kampusy maturzystki, gdzie dodają im pewności siebie. Padają słowa m.in. o większej skłonności dziewcząt do systematycznej pracy niż chłopców i zachęty, aby sprawdzić się właśnie na politechnikach.

Przeglądając dane na temat skutków akcji można postawić tezę, zgodnie z którą Politechnika Łódzka nie została dotąd zbytnio poszkodowana przez niż demograficzny za sprawą większego niż w latach ubiegłych napływu kandydatek. Raport „Kobiety na politechnikach” podaje, że najbardziej sfeminizowaną rekrutację 2013/2014 przeprowadził na PŁ Wydział Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów (79 proc.) oraz Wydział Biotechnologii i Nauk o Żywności (76 proc.) – tam gdzie dziekanem jest kobieta.

Najmniej dziewczyn przyjął, według raportu, największy wydział uczelni – Elektrotechniki, Elektroniki, Informatyki i Automatyki – 7,5 procent. Dość mały odsetek przyjmowanych kobiet ma także Wydział Mechaniczny – 14 proc. Od zeszłego roku akademickiego ta jednostka PŁ ma nowy gmach: Fabrykę Inżynierów XXI Wieku i na tym opiera się spora część przekazu wydziału do młodych kobiet: inżynier to modna osoba pracująca w supernowoczesnych, sterylnych laboratoriach.

Najbliższy „Ogólnopolski dzień otwarty tylko dla dziewczyn” organizatorzy zaplanowali na 23 kwietnia 2015 r. Od kilku lat jednym z punktów imprezy jest „Bieg w kasku”, w którym ambitnie ścigają się maturzystki. Zazwyczaj mają do pokonania dystans ok. kilometra. Droga do fotela rektora, albo chociaż prorektora, będzie dla maturzystek o wiele dłuższa.

Źródło: Dziennik Łódzki

54f0a83d9459b_p