Firma Mabion robi pierwsze łódzkie leki na raka

Już za dwa lata do produkcji mogą trafić najnowszej generacji leki przeciwnowotworowe. Pracuje nad nimi firma Mabion, perła w koronie łódzkiego przemysłu biotechnologicznego.
„Czy wiesz, że w Łodzi pracuje się nad lekami zwalczającymi komórki nowotworowe?” – chwali się magistrat na billboardach rozwieszonych w całym mieście. Chodzi o Mabion, którego Centrum Badawczo-Rozwojowe mieści się w budynkach Textorial Parku przy ul. Fabrycznej 17. Spółkę w 2007 roku założyły cztery polskie prywatne firmy farmaceutyczne: Celon Pharma Sp. z o.o., Polfarmex SA, Genexo Sp. z o.o. i IBSS Biomed SA. Inicjatorami przedsięwzięcia byli Maciej Wieczorek, prezes Celonu, i Tadeusz Pietrucha, twórca BioForum – organizowanych w Łodzi i jednocześnie jednych z największych targów biotechnologicznych w kraju.
Mabion – jak poinformował łodzian magistrat – pracuje nad lekami na raka. Będą to tzw. leki celowane. Działają wybiórczo na komórki nowotworowe, zapewniają lepszą skuteczność i mniejszą toksyczność terapii. Skutki uboczne leczenia są dużo mniej uciążliwe niż w przypadku klasycznych leków, bo preparat pochodzi z walczącego z chorobą organizmu. Tworzy się je dzięki inżynierii genetycznej.
Normalnie organizm broni się przed czynnikami go atakującymi, tworząc przeciwciała. Jednak w przypadku nowotworów nie rozpoznaje chorych komórek i ich nie zwalcza. Chodzi więc o to, by stworzyć takie białka, które będą poznawały komórki nowotworowe i wskazywały je systemowi odpornościowemu.
Brzmi prosto, ale w rzeczywistości takie preparaty udało się wyprodukować tylko nielicznym firmom na świecie. Są one bardzo drogie. Roczna terapia jednego pacjenta kosztuje aż 200 tys. zł. Z powodu wysokiej ceny dostępność tych leków jest słaba. Preparat z Mabionu ma być sporo tańszy.
23 mln zł z giełdy
Spółkę do Łodzi ściągnęły władze. Miasto w budynku należącym do Polskiej Akademii Nauk stworzyło miniinkubator biotechnologiczny. Udzieliło na początek drobnego wsparcia finansowego na podstawowe prace wykończeniowe. Firma wyposażyła laboratorium i zaczęły się badania. Na początku pracowała tam tylko jedna osoba. Sławomir Jaros do dzisiaj jest kierownikiem Centrum Badawczo-Rozwojowego. W pierwszych miesiącach analizował dostępne już leki.
Teraz w Mabionie badaniami zajmuje się 20 naukowców, w tym pięciu z tytułem doktora, jeden doktor habilitowany i jeden „w drodze”. Żeby dostać tam pracę, trzeba być naprawdę dobrym. – Stopień naukowy nie jest podstawą do oceny pracownika. Decydują o tym pasja, zaangażowanie i wiedza. Osoby bez doktoratu, które popracują u nas kilka miesięcy, nabierają tak dużych kompetencji, że śmiało mogą konkurować z tymi posiadającymi stopnie naukowe. Niejednokrotnie miałem okazję przekonać się, że je przewyższają. Bierze się to nie tylko z pracy w otoczeniu naukowym, ale także z tego, że praca jest aplikacyjna, w najwyższej możliwej jakości. Przede wszystkim jest w niej połączenie nauki i praktyki – opowiada Jaros.
Pierwsze pieniądze na działalność pochodziły od założycieli. Potem firma dostała grant naukowy i dotację z Urzędu Miasta Łodzi. Na pierwsze badania wystarczyło. Ale tworzenie leków to proces długotrwały i wymaga dużych pieniędzy. Firma wywalczyła fundusze z Unii Europejskiej, z programu Innowacyjna Gospodarka. Projekt już był na tyle zaawansowany, by udało się przekonać urzędników, że są duże szanse na jego powodzenie. Rok temu Mabion zadebiutował na giełdzie na rynku NewConnect. Firma zebrała blisko 23 mln zł.
Za dwa lata na rynku
Co w ciągu czterech lat udało się osiągnąć? – Mamy opracowaną szybką metodę tworzenia genów. Stworzyliśmy do tego platformę technologiczną, czyli metodykę tworzenia leku od szkicu sekwencji po gotowy produkt. Jest ona w dużym stopniu uniwersalna i można ją stosować dla dowolnego produktu – tłumaczy Maciej Wieczorek, prezes Mabionu.
Samo wymyślenie leku to za mało. Trzeba zweryfikować, czy technologię opracowaną w laboratorium da się stosować w dużej skali. Procesy muszą być tak przygotowane, żeby dało się je przenieść do dużej wytwórni przemysłowej. Dlatego jedną czwartą powierzchni Centrum Badawczo-Rozwojowego przeznaczono na zakład pilotażowy. Tam w bioreaktorze mogącym pomieścić tysiące litrów płynu pływają komórki i pożywka dla nich. Już produkują lek, ale później trzeba go jeszcze oczyścić ze wszystkiego, co w zbiorniku było. A to kolejna technologia, jaką Mabin musiał opracować.
Firma jest bliżej niż dalej wprowadzenia swojego pierwszego leku na rynek. Preparat trafił już do testów na zwierzętach. W tym roku mają powstać pierwsze serie leku Mabionu. Wtedy rozpoczną się międzynarodowe badania kliniczne na ludziach. Równolegle prowadzone są testy biologiczne z komórkami nowotworowymi i immunologicznymi. Mabion planuje w ciągu dwóch lat wprowadzić produkt do sprzedaży. To i tak szybko, bo będzie to oznaczało, że od fazy koncepcji do wprowadzenia na rynek upłynie zaledwie sześć lat.
Firma nastawia się na rozwój własnych leków. Ale wielkość zakładu pilotażowego nie pozwoli na seryjną produkcję. Dlatego spółka przymierza się do budowy zakładu produkcyjnego. Najprawdopodobniej będzie w Łodzi na terenie Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. W tym roku Mabion jedzie z ofertą na największe targi farmaceutyczne na świecie – CPHI we Frankfurcie. Będzie już szukać klientów na swoje leki.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź