Elektroniczna rewolucja: Jak zwinąć komputer w rulon

Politechnika otworzyła pierwsze w Polsce laboratorium do prac nad układami polimerowymi. Być może w nim powstaną pierwsze komputery, które można zwinąć w rulon jak gazetę i t-shirty wyświetlające filmy.
Klasyczna, oparta na krzemie, elektronika towarzyszy nam każdego dnia. Dzięki niej działają telefony komórkowe, telewizory i komputery. Takie układy są jednak bardzo trudne w budowie, stosunkowo ciężkie i kosztowne. Mają też spory apetyt na energię. – Nie ma w Europie żadnego centrum gdzie budowano by takie urządzenia, wszystkie pochodzą z USA lub Azji. Przyszłością są więc technologie wykorzystujące – zamiast krzemu – związki organiczne, tzw. polimery. Dają one możliwości, o których dzisiaj można tylko marzyć – mówi prof. dr hab. Jacek Ulański, kierownik katedry fizyki molekularnej na PŁ. Pierwszym w Polsce ośrodkiem badawczym, gdzie rozpoczną się prace nad układami polimerowymi, będzie właśnie nasza politechnika. Specjalnie w tym celu otwarto tam w czwartek nowe laboratorium.
Polimery mają właściwości niedostępne dla krzemu. Urządzenia budowane z ich wykorzystaniem są znacznie lżejsze – a ich produkcja – tańsza. Mogą być też… elastyczne. Otwiera to drogę do komputerów, które da się po użyciu zwinąć w rulon jak gazetę, koszulek wyświetlających filmy czy informacje i całej masy innych pomysłów, jakie są dzisiaj niemożliwe do wykonania. Układy polimerowe wymagają jednak specyficznych warunków. – Komory, w których można nad nimi pracować muszą byś absolutnie sterylne. Nie może być tam żadnej wilgoci, a nawet tlenu. Po skonstruowaniu układ jest umieszczany w specjalnej kapsule, która chroni go przed wpływem atmosfery – tłumaczy prof. Ulański.
Laboratorium posłuży do prac na dwoma dużymi programami grantowymi. Jeden z nich ma na celu stworzenie właśnie elastycznych ekranów. Poza tym będą z niego korzystać doktoranci w toku swoich studiów.
Nie oznacza to, niestety, że wszystkie cuda, na jakie pozwala nowa technologia znajdą się niedługo na sklepowych półkach. – To ciągle jeszcze jest nauka, nie przemysł. Naszym zadaniem nie jest tworzenie konkretnych produktów, tylko rozwiązań, które potem można wykorzystać komercyjnie – mówi prof. Ulański.
Zgromadzony w ośrodku sprzęt kosztował niemal 3 mln. zł. Kwotę tą łódzka uczelnia zebrała sama, oszczędzając przez ponad 10 lat. Jak zaznacza prof. Ulański, największym atutem centrum badawczego nie są jednak urządzenia, ale utalentowani ludzie, których ponoć mamy pod dostatkiem.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź