Wynalazek z Łodzi: kosmiczna lina do windy na orbitę

Łódzka specjalistka przędzalnictwa pracuje nad nowymi konstrukcjami nitek. Jej badania mogą okazać się przełomowe dla opracowania liny kosmicznej, która pozwoli transportować zapasy do stacji orbitalnych.
Prof. Katarzyna Grabowska z Politechniki Łódzkiej jest światowym autorytetem w dziedzinie przędzalnictwa. Od lat zajmując się badaniami struktury i właściwości mechanicznych przędzy, nitek i włókien, podeszła do problemu liny kosmicznej nie od strony materiału, a sposobu skręcania. Jej projekt badań otrzymał dofinansowanie na prawie 180 tys. zł z programu badawczego Narodowego Centrum Nauki.
– Każda lina jest zrobiona z przędzy, czyli długiej, cienkiej nitki ze skręconych włókien. Badania dowodzą, że wbrew powszechnie przyjętej teorii włókienka nie są skręcone idealnie śrubowo, w formie helisy, bo wtedy każda lina czy sznurek by się rozślizgał w momencie przyłożenia odpowiednio dużego napięcia – tłumaczy prof. Katarzyna Grabowska z Wydziału Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów Politechniki Łódzkiej. – Moje badania wykazały, że włókna migrują, przenikają się. Raz są na powierzchni, później schodzą do środka i wracają na powierzchnię w innym miejscu. Można powiedzieć, że są poplątane w sposób regularny, który dzięki siłom tarcia wewnętrznego daje włóknom określone parametry. Gdyby zbadać ten układ, można będzie go opisać za pomocą obliczeń matematycznych, a następnie, zmieniając parametry wzoru, tworzyć rodzaj przędzy o najbardziej pożądanych przez człowieka parametrach.
Jak dotąd sposób skrętu nitki udawało się zbadać tylko na jej powierzchni i porozcinanych kawałkach pod mikroskopem. Prof. Grabowska chce zbadać wnętrze różnych rodzajów włókien przy użyciu tomografu komputerowego ze specjalną głowicą. Sprawdzi, jak reagują włókna w różnych częściach nitek w trakcie użytkowania liny, naprężania, zwijania i skręcania. Na pierwszy ogień pójdą różne rodzaje włókien naturalnych.
Wyniki mogą okazać się przełomowe w opracowaniu niezwykle wytrzymałej liny o jak najmniejszej objętości, czyli brakującego elementu windy kosmicznej.
Urządzenie, które pozwoli dostarczać do baz okołoziemskich tlen i zapasy, zastępując w pracy kosztowne wahadłowce, czy dostawać się z satelity na powierzchnię innych ciał niebieskich, to nie pomysł rodem z powieści science fiction. Nad jego zbudowaniem od ponad 10 lat pracują amerykańska NASA oraz wydziały mechaniczne uczelni na całym świecie.
Kluczową częścią windy kosmicznej jest właśnie lina, która nie może zerwać się nawet pod własnym ciężarem na długości co najmniej 36 tysięcy kilometrów. Problem w tym, że żadne współczesne materiały nie spełniają tego wymagania, nie mówiąc już o obciążaniu jakimkolwiek ciężarem.
Naukowcy szacują, że zbudowania pierwszej działającej windy można spodziewać się przed rokiem 2030. Dotychczas prace nad liną kosmiczną prowadzili materiałoznawcy i fizycy. Koncentrowali się na materiale tworzącym linę, nanorurkach węglowych, ultracienkich i lekkich włóknach. Problem w tym, że nanorurki węglowe są niezwykle drogie, jeden gram kosztuje około 150 dolarów. Na same tylko badania nad tym tworzywem mogą sobie pozwolić tylko najbardziej zasobne jednostki naukowe, co więcej – nawet z nanorurek nie da się wyprodukować nieskończenie długiego litego materiału. Być może kluczową kwestą okaże się właśnie sposób splatania włókien.
– Oczywiście oprócz zastosowań kosmicznych superwytrzymała lina przyda się na ziemi, zapewniając bezpieczeństwo w sytuacjach, gdzie lina jest używana jako narzędzie pracy – podsumowuje prof. Grabowska.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź