Uczniowie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 7 w Łodzi zdobywają prawo jazdy kategorii C, które pozwala kierować samochodami ciężarowymi. – Na wolnym rynku taki kurs kosztuje nawet sześć tysięcy złotych plus opłata za egzaminy. W szkole nic – mówi z dumą dyrektor Ireneusz Mielczarek.
ZSP nr 7 to słynna łódzka samochodówka. Marek chciał po niej zostać blacharzem. Artur – mechanikiem. Podobnie jak Kamil. Wszyscy zapisali się jednak na kurs dla kierowców ciężarówek i całkiem prawdopodobne, że zamiast do warsztatów trafią po szkole za kółko. – Czemu nie? – przekonuje Artur. – Kierowcy tirów są poszukiwani na rynku pracy. Ofert jest mnóstwo, a pieniądze niezłe. Jeżdżąc po Polsce, można zarobić nawet 3,5 tysiąca złotych. A czym dłuższe trasy, tym pensje wyższe.
– Mój tata jeździł ciężarówkami i namówił mnie na ten kurs, ale ja nie muszę być kierowcą – opowiada Kamil. – Prawo jazdy kategorii C ułatwi mi znalezienie innej pracy, na przykład magazyniera albo strażaka. Zwykłe prawko ma już prawie każdy, więc ktoś, kto szuka pracownika magazynu, prędzej zatrudni mnie, bo mogę pracować za biurkiem, ale także coś przewieźć. To samo straż, która nie tylko gasi pożary, ale również do nich jeździ.
Kurs dla uczniów jest darmowy. Organizator – Łódzkie Stowarzyszenie Przewoźników Międzynarodowych i Spedytorów – wystarał się o pieniądze z UE. 1,5 mln zł wystarczy dla około stu osób. Warunki? Trzeba być pełnoletnim i mieć prawo jazdy kategorii B. No i być uczniem samochodówki przy ul. Prożka.
Konkurencyjność na rynku pracy ma jednak swoją cenę. Są nią wakacje. Cały kurs to prawie 300 godzin teorii, 130 godzin nauki angielskiego z naciskiem na słownictwo związane z transportem oraz ponad 20 godzin jazdy ciężarówką i ćwiczeń w szoferce-symulatorze, gdzie „kierowcę” co chwila coś zaskakuje (rowerzysta, traktor albo ulewa). – W ciągu roku szkolnego zajęcia zaplanowano na popołudnia i weekendy. Nie mielibyśmy chwili oddechu, dlatego poprosiliśmy, by kurs zaczął się już w wakacje. Zwłaszcza że wkrótce zdajemy maturę, do której też przecież trzeba się przygotować – mówi Artur.
Z kursu cieszy się również dyrektor ZSP nr 7. – Przełamuje stereotyp, że po szkole samochodowej można tylko naprawiać auta. A można projektować, pracować tam, gdzie samochody się produkuje, można iść na studia albo zostać kierowcą tirów. Namawiam uczniów na studia, ale czym więcej możliwości, tym lepiej – mówi Mielczarek.
To nie pierwszy projekt realizowany w szkole za pieniądze z UE. W zeszłym roku inni uczniowie uczyli się, jak zrobić stronę internetową własnej firmy, potem jak założyć tę firmę, mieli też praktyki w warsztatach Volvo, Skody, Fiata, Opla, a na koniec zrobili… traktor. Prawdziwy wiejski traktor z części do volkswagena, fiata, poloneza i stara.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź