Studenci Politechniki Łódzkiej rzuceni na głęboką wodę

Praktyki w przemyśle dla studentów studiów inżynierskich trwają zwykle kilka tygodni. Wszyscy mówią, że za krótko, ale tylko mówią. Na Politechnice Łódzkiej spróbowano to zmienić.

W Katedrze Przyrządów Półprzewodnikowych i Optoelektronicznych PŁ zorganizowano praktyki studenckie trwające trzy, cztery lub pięć miesięcy. Właśnie kończy się druga tura tego udanego przedsięwzięcia.

W ubiegłym roku wydłużone praktyki odbyło ośmiu studentów trzeciego roku elektroniki, a w tym roku już szesnastu. Miejscami praktyk są firmy, z którymi katedra współpracuje od lat. Na początku roku akademickiego organizatorzy ogłaszają, że jest możliwość udziału w takich praktykach. Chętni studenci muszą wziąć pod uwagę potencjalne korzyści, ale i dodatkowe obowiązki.

Korzyści to poznanie realiów pracy w zakładzie przemysłowym i zdobycie doświadczeń, jakich nie sposób uzyskać na uczelni. Studenci uczą się np. pracy w zespołach, gdyż muszą współdziałać z pracownikami firmy, w której odbywają praktyki. To ważne, bo powszechnie narzeka się, że polscy studenci nie potrafią pracować zespołowo.

Paromiesięczny staż pracy w CV jest dużym atutem absolwenta poszukującego zatrudnienia. Studenci, którzy podczas kilkumiesięcznej praktyki pokażą się od dobrej strony, mogą otrzymać propozycję zatrudnienia w zakładzie, w którym odbywają praktykę. Zdarza się także, że temat pracy licencjackiej studenta wynika z potrzeb firmy, w której odbywał praktykę i że badania lub pomiary potrzebne do pracy licencjackiej student wykonuje na terenie tej firmy.

Dodatkowe obowiązki polegają na tym, że student decydujący się na wydłużoną praktykę, musi materiał przewidziany programem studiów na szósty semestr przerobić i zaliczyć w ekspresowym tempie dwóch miesięcy, do końca kwietnia, bo praktyki zaczynają się już na początku maja i trwają co najmniej do końca lipca, ale czasem też w sierpniu, a nawet we wrześniu.

Pracownicy katedry tak organizują zajęcia dydaktyczne, żeby ułatwić przyspieszone zaliczenie szóstego semestru. Każdy przyszły praktykant ma swojego opiekuna – pracownika katedry. Organizację wszystkich kilkumiesięcznych praktyk nadzoruje ze strony katedry dr inż. Łukasz Ruta.

– Studenci zgłaszają, w której firmie chcieliby odbyć praktyki, a gdy już zapadnie decyzja, przygotowujemy ich do odbycia praktyk w konkretnych firmach – mówi dr Ruta.

To przygotowanie odbywa się na dodatkowych zajęciach, poza programem studiów, na przykład podczas zajęć studenckiego koła naukowego. m.in. na zimowym obozie koła w Szklarskiej Porębie.

– Pomysł kilkumiesięcznych praktyk studenckich ściągnęliśmy z uczelni w państwach zachodnich – mówi prof. Zbigniew Lisik, kierownik Katedry Przyrządów Półprzewodnikowych i Optoelektronicznych. – W uczelni, z którą współpracujemy, Ecole Centrale w Lyonie, studenci muszą obowiązkowo odbyć czteromiesięczne praktyki w przemyśle.

Spośród 17 firm, które w ubiegłym lub bieżącym roku przyjęły studentów PŁ na wielomiesięczne praktyki, 11 znajduje się w Łodzi lub regionie łódzkim.

– Chcemy wspomóc proces rekrutacji pracowników w regionie – wyjaśnia prof. Lisik.

Łódzka firma Towarzystwo Elektrotechnologiczne QWERTY, specjalizująca się m.in. w produkcji klawiatur, elewacji, tabliczek foliowych i paneli dotykowych, w zeszłym roku przyjęła jednego studenta elektroniki – Krzysztofa Przymęckiego. Tak się spodobał, że otrzymał propozycję stałego zatrudnienia. Dziś jest już absolwentem studiów inżynierskich i pracownikiem QWERTY.

– Podczas praktyk przeszedłem wszystkie etapy produkcji, od projektu, po zakończenie – mówi Krzysztof Przymęcki. – Najbardziej sprawdziłem się przy drukowaniu elewacji do klawiatur na drukarkach przemysłowych i dlatego zaproponowano mi pracę na tym stanowisku. Z pracy jestem zadowolony, podobnie jak byłem zadowolony z praktyk.

W tym roku firma QWERTY przyjęła już dwóch studentów elektroniki z PŁ, którzy jeszcze nie zakończyli praktyk. Zbigniew Sieradzki, współwłaściciel i dyrektor firmy podkreśla, że już od kilku lat kilkumiesięczne praktyki odbywają w QWERTY studenci z kierowanej przez prof. Jacka Ulańskiego Katedry Fizyki Molekularnej PŁ.

Dyrektor Sieradzki zauważa, że dla młodych ludzi przychodzących z uczelni pierwsze zetknięcie z przemysłem bywa zaskoczeniem.

– Zostają ci, którzy potrafią zaadaptować się do zastanej rzeczywistości – mówi. – Dopiero ciągła walka o przetrwanie na konkurencyjnym rynku europejskim wyzwala pełnię zaangażowania i możliwości pracowników. Uczelnie do tego nie przygotowują. Teoria przekazywana młodzieży mocno rozmija się z praktyką. I nie mam tu na myśli konkretnej uczelni, ale cały system edukacji, z którego praktycznie wyeliminowano szkolnictwo zawodowe. Dobrze, że przywraca się szkoły zawodowe.

Dyrektor Sieradzki dodaje, że studenci na początku są dla firmy kłopotliwi, bo ktoś musi nimi się zająć i nauczyć właściwych czynności na konkretnych stanowiskach pracy.

– W pierwszym miesiącu praktyk studenci stanowią więc dodatkowy koszt dla firmy – wnioskuje. – Dlatego nie płacimy im za ten miesiąc, ale za następne miesiące już tak. Podpisujemy z nimi umowę zlecenia i za swoją pracę otrzymują wynagrodzenie. Przecież pracują na rzecz firmy i są traktowani tak, jak inni pracownicy.

Za drugi i kolejne miesiące praktyk płacą studentom także niektóre inne zakłady pracy, np. Vigo System S.A. w Ożarowie Maz. – firma, która wyprodukowała detektor promieniowania podczerwonego do łazika marsjańskiego. W ub. roku był tam na 4-miesięcznej praktyce Łukasz Gniadzik skierowany przez Katedrę Przyrządów Półprzewodnikowych i Optoelektronicznych PŁ.

– Na początku moim zadaniem było tworzenie detektorów próbnych – wspomina. – Następnie takim detektorem należało wykonać pewne pomiary. Miałem też okazję pisania programów komputerowych i projektowania układów elektronicznych, a więc mogłem sprawdzić się nie tylko w mikroelektronice, ale i w szerszym zakresie. Na pewno było to owocne doświadczenie.

Podobną opinię ma Michał Wochniak, który trzymiesięczną praktykę w Vigo System S.A. zakończył kilka dni temu:

– Na początku nie miałem żadnego doświadczenia, więc byłem prowadzony za rączkę przez opiekuna. Później pracowałem samodzielnie, ale gdy miałem wątpliwości czy coś robię dobrze, mogłem liczyć na pomoc starszych pracowników. Praktyki pozwoliły mi zweryfikować wiedzę zdobytą na studiach. Dzięki nim miałem też dostęp do przyrządów, które wcześniej widziałem tylko w książce. Robiłem rzeczy praktyczne, które pozwolą mi wykonywać ten zawód w przyszłości.

Michał Wochniak widziałby siebie w zawodzie elektronika w tej lub podobnej firmie. Wcześniej chce jednak, podobnie jak Łukasz Gniadzik, ukończyć na PŁ studia magisterskie.

Bartosz Słapek, który, razem z kolegą z PŁ, w ubiegłym roku odbył 4-miesięczną praktykę w firmie Lamina w Piasecznie, otrzymał stamtąd propozycję zatrudnienia, ale odmówił, bo najpierw chce skończyć studia magisterskie. Nie wyklucza jednak pracy w Laminie po zakończeniu tych studiów.

Edyta Siedlecki, szefowa Wydziału Produkcji Półprzewodnikowej w Laminie, bardzo wysoko ocenia ubiegłorocznych praktykantów z PŁ. Podkreśla, że w krótkim czasie zdobyli potrzebną wiedzę, a później pracowali bardzo wydajnie na różnych stanowiskach i byli bardzo pomocni, zwłaszcza w okresie wakacyjnym, gdy z powodu urlopów brakowało pracowników.

– Mamy dobrych studentów – konkluduje prof. Lisik. – Gdy się kogoś rzuci od razu na głęboką wodę, to albo się utopi, albo będzie pływał. Nasi najczęściej pływają, choć wcześniej zwykle nie wiedzą o tym, że potrafią w tej wodzie pływać.

Źródło: Dziennik Łódzki

DL_praktykiPŁ