Podczas wczorajszej gali finałowej w Filharmonii Łódzkiej poznaliśmy laureata XI edycji konkursu o Nagrodę Imienia Pierwszego Rektora Uniwersytetu Łódzkiego Profesora Tadeusza Kotarbińskiego na najlepsze dzieło humanistyczne!
Tegorocznym laureatem jest prof. Przemysław Czapliński, filolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który swoje dzieciństwo opisywał słowami „W pewnym sensie wychowałem się w bibliotece. Zabawek w domu nie brakowało, ale książki wokół mnie były liczniejsze, ciekawsze i bardziej pokuśliwe…”. Jego monumentalna publikacja „Rozbieżne emancypacje. Przewodnik po prozie 1976-2020” została wyróżniona jako najlepsze dzieło humanistyczne wydane w 2024 roku.

Nie kryjąc wzruszenia i zaskoczenia werdyktem jury, komplementował ze sceny pozostałych finalistów, w swojej wypowiedzi również podkreślił rolę humanistyki we współczesnym świecie:
Humanistyka dzisiaj jest traktowana jako nieproduktywna i nieweryfikowalna. Z punktu widzenia nauk ścisłych nie jest nauką. Z punktu widzenia przemysłu jest mało pożyteczna. W wypowiedział sponsorów tej nagrody zauważyliśmy jednak bardzo ciekawe wątki. Pojawiała się tam przestroga, wiara w to, że humanistyka jest w stanie powstrzymać zbyt szybki rozwój technologii, tak aby ta technologiczna pętla nie zacisnęła się na społecznym gardle, aby ta utopia doskonałości nie okazała się zbyt doskonała dla człowieka. Jak sądzę, taka funkcja ostrzegawcza humanistyki jest niezwykle istotna, nie tylko dlatego, że piszemy, że człowiek jest istota niedoskonałą, w związku z tym niedoskonałe jest także społeczeństwo. Humanistyka jest również od tego, żeby próbować wiązać istniejące rozgardiasze, całą tę wielość elementów, ludzi, przedmiotów, urządzeń, technologii w próbne syntezy (…) Humanistyka nie rozwiązuje problemów, ona pokazuje, gdzie te problemy tkwią
Prof. Przemysław Czapliński pisze o swoim dziele:
„Cel książki polegał na przedstawieniu literatury polskiej ostatniego półwiecza jako zrozumiałej wielości. Wymagało to w istocie pogodzenia karnawału z postem, bulimii z ascezą, szaleństwa z metodą.
Każda historia literatury jest wielością. Także historia literatury polskiej po roku 1976 to wspaniały i nieokiełznany nadmiar. „Rozbieżne emancypacje” (17 rozdziałów, ponad 800 stron) uwzględniają około tysiąca dzieł stworzonych przez kilkuset pisarzy – od Stachury, poprzez Andrzejewskiego, Konwickiego, Myśliwskiego, Pilcha, Huellego, Stasiuka, Sapkowskiego, aż do Olgi Tokarczuk, Izabeli Filipiak, Doroty Masłowskiej, Joanny Bator, Michała Witkowskiego, Weroniki Murek i dziesiątków innych. Omawiam także wielość poetyk – od reportażu, poprzez wywiad, science fiction, fantasy, aż do korporealizmu. Analizuję także węzły tożsamości polskiej – związane z Zagładą, Kresami, a także zmieniającym się położeniem Polski na wyobrażeniowej mapie Europy.
Wielość tę proponuję uporządkować od strony dążeń emancypacyjnych, uznając, że wprawiały one w ruch literaturę i nadawały jej kierunek. Jeśli więc archiwa podsuwały mi kolejne dzieła literackie, to idea emancypacji pozwoliła opanować ten nadmiar.
Kultura bez emancypacji i terapii jest niemożliwa. Emancypacja sprawia dziś jednak takie wrażenie, jakby dotarła do krańców swojej wyobraźni. Nie do kresu aktywności, jako że podstawowe jej cele zachowują ważność. Nadal konieczne są emancypacja płciowa i seksualna, wyzwolenie z biedy i uwarunkowań stwarzanych przez pochodzenie, wyzwolenie z przymusowej pracy, nadanie obywatelstwa środowisku naturalnemu. Zarazem idee te, niezmienne jak opór stawiany im przez kolejne stadia nowoczesności i kapitalizmu, istnieją od dawna. W ciągu ostatnich dwustu lat zamierzenia emancypacji ulegały uszczegółowieniu, ale horyzont nie został poszerzony. Energia niespełnienia, a także nowe idee zasilają za to nurt terapeutyczny.
Oto zatem paradoksalny rezultat emancypacji i pointa książki. Jako społeczeństwo poszliśmy na terapię, lecząc się z dwóch nadziei: po pierwsze, rozstaliśmy się z nadzieją na sukces wspólnych działań emancypacyjnych. Po drugie, rozstajemy się z wyobrażeniem większości jako podstawy demokracji. Wkraczamy w epokę, w której narracje stają się coraz bardziej rozbieżne. Ponieważ jednak owe rozbieżności prowadzą do lęków związanych ze wspólnym losem i nie zapobiegają katastrofom, więc wspólna opowieść emancypacyjna jest potrzebna.
Dlatego tak wiele zależy od literatury, która potrafi spleść ją na nowo.”


Źródło: Biuro Prasowe Uniwersytetu Łódzkiego, fot. Maciej Andrzejewski, UŁ