Na początku czerwca drużyna Raptors wzięła po raz trzeci udział w zawodach łazików marsjańskich University Rover Challenge 2018. W finałach konkursu wzięło udział 36 drużyn z całego świata. Studenci Politechniki Łódzkiej poprawili zeszłoroczny wynik zajmując czwarte miejsce i wynik 317.58 punktów. Zabrakło im niecałych 5 punktów do stanięcia na podium. Drużyna udowodniła tym samym, że jest jedną z najlepszych polskich drużyn budujących roboty mobilne.
– Udział w zawodach jest niesamowicie wyczerpujący. Wyjazd do Stanów Zjednoczonych poprzedzają intensywne przygotowania i testy złożonego robota, którego trzeba następnie rozebrać w celu bezpiecznej wysyłki. Po przylocie do Ameryki jest bardzo mało czasu na złożenie robota i jego ostatnie testy. Dodatkowo musimy pokonać bardzo długą drogę z Los Angeles do miejsca zameldowania na czas zawodów. Nasz motel znajduje się ok. 80 kilometrów od miejsca zawodów (MDRS – Mars Desert Research Station), co jest dość blisko na panujące tam warunki. Stacja badawcza znajduje się w niedostępnym i oddalonym od większych miejscowości miejscu na środku pustyni – mówi Mateusz Kujawski, lider drużyny.
W tym roku drużyna poświęciła bardzo dużo uwagi systemom lokalizacji, wizji oraz autonomii robota. Równie mocny nacisk położyli na badania geologiczne, które zostały znacznie rozszerzone i udoskonalone. Odpowiedzialni za to byli doktoranci z Uniwersytetu Łódzkiego, którzy współpracują z Raptors już drugi rok. Przygotowania do konkursu, jak mówią, trwały praktycznie przez cały rok. Duże zmiany nie są widoczne na zewnątrz robota, jednak jego wnętrze zostało znacznie udoskonalone.
– Czujemy, że jesteśmy na bardzo wysokim poziomie technologicznym . Posiadamy systemy, których większość drużyn nie wykorzystuje, co znacznie ułatwia nam operowanie robotem. W tym roku bardzo mocno pracowaliśmy w zakresie oprogramowania i elektroniki robota. Konkurs był doskonałą okazją do zaprezentowania naszych ulepszeń, ale również przetestowania poprawności ich działania w bardzo trudnych warunkach. Po konkursie możemy powiedzieć, że większość z nich sprawdziła się doskonale, a nasza długofalowa wizja rozwoju zmierza w dobrym kierunku. Niestety ostateczny wynik konkursu nie do końca odzwierciedla nasz prawdziwy poziom technologiczny. Mimo to cieszymy się, że jesteśmy czwartą najlepszą drużyną na świecie, to duży prestiż – mówi Łukasz Chlebowicz – jeden z programistów drużyny.
Konkurs składał się z 5 konkurencji, w tym czterech terenowych odbywających się na pustyni obok stacji MDRS w stanie Utah. Każda z konkurencji trwała od 25 do 55 minut i dotyczyła wszystkich aspektów, jakie robot marsjański mógłby wykonywać po wylądowaniu z astronautą na czerwonej planecie – pobierania próbek gleby, operowania na panelu, jazdy po trudnym terenie z dostarczaniem przedmiotów w wyznaczone punkty oraz jazdy autonomicznej.
– Z przebiegu konkursu jesteśmy bardzo zadowoleni. Byliśmy dobrze zorganizowani, co owocowało bardzo krótkimi czasami przygotowania robota przed startem – każdy miał swoje zadanie i wiedział, co ma robić. Nawet sędziowie byli pod wrażeniem naszej organizacji pracy. W trakcie konkurencji popełniliśmy kilka błędów, przez co straciliśmy kilka cennych punktów. Jednakże, biorąc pod uwagę stopień zaawansowania zadań, było to nie do uniknięcia. Na konkursie zaskoczyła nas trudność trasy autonomicznej. Piłki, które trzeba było znaleźć i do nich dojechać, były poukrywane w krzakach. Biorąc dodatkowo pod uwagę intensywne promienie Słońca, znalezienie punktu często było trudne dla człowieka, a co dopiero dla systemów wizyjnych robota. Największym zaskoczeniem (i to niemiłym) dla nas okazały się jednak wyniki konkurencji Science, w której zdobyliśmy niewiele ponad 60 punktów (trzeci wynik od końca). Przez ostatnie kilka miesięcy dwójka naszych geologów przygotowywała zróżnicowane badania nad próbką gleby w poszukiwaniu życia. Podczas prezentacji pokazaliśmy rzeczy, które pozytywnie zaskoczyły samych sędziów, więc ten wynik na pewno nie odzwierciedla naszego przygotowania do tej konkurencji – mówi Kacper Andrzejczak, operator łazika.
Słabsze wyniki drużyny ostatniego dnia zawodów mogły być po części spowodowane niespodziewanym wypadkiem, jaki przydarzył się łazikowi podczas wykonywania konkurencji trudnego przejazdu. Robot zakopał się na zboczu góry, co zmusiło operatorów do podjęcia ryzykownej operacji obrócenia go. Działania okazały się katastrofalne w skutkach – łazik przewrócił się i spadł z 20 metrowego zbocza do szczeliny. Był to definitywny koniec tego przejazdu. Robot złamał chwytak na manipulatorze oraz maszt od anten, a jego zawieszenie uległo zgnieceniu.
– W zadaniu jazdy po trudnym terenie wszystko szło po naszej myśli. Podpunkt, który wydawał się nam najtrudniejszy (jazda po wzniesieniu w celu poszukiwania astronauty), wykonaliśmy bez najmniejszych problemów. Wszystkim wydawało się, że zdobycie 100 punktów za tą konkurencję to już tylko formalność, i nic nie powinno stanąć nam na przeszkodzie. Po wjechaniu na wzniesienie gdzie mieliśmy odczytać z kartki narzędzie, które trzeba przywieść astronaucie robót delikatnie zjechał z grani, która była wyjątkowo wąska i stanął na piaszczystym zboczu o nachyleniu ok. 60 stopni. Operatorzy do końca tego nie widzieli na kamerach, a chwilę później robót spadł do szczeliny. Po upadku myśleliśmy, że uszkodzenia są znacznie poważniejsze, jednak w przeciągu nocy udało nam się doprowadzić robota do stanu funkcjonowania. Największym wyzwaniem był urwany wał od chwytaka, ponieważ najbliższy warsztat znajdował się 250 km od nas, byliśmy zdani w całości na naszą pomysłowość i zestaw naprawczy, który zabraliśmy że sobą. – mówią Luiza Wieczorek i Wiktor Piech, którzy obserwowali cała sytuację z odległości kilkunastu metrów.
Drużyna po powrocie do Polski musi nadrobić zaległości na studiach, a potem rozpoczyna przygotowania do Europejskiej edycji zawodów, która odbędzie się w Polsce we wrześniu.
Dofinansowano z budżetu Miasta Łodzi, co wynika z umowy związanej z promocją projektu.
Źródło: Informacje Rzecznika Prasowego Politechniki Łódzkiej