Musimy dążyć do równości płci, a właściwie równości dostępu do zawodu inżyniera dla obu płci − mówi prof. Krzysztof Jóźwik, rektor Politechniki Łódzkiej i przewodniczący Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych.
− Panie Rektorze, przyszłość należy do inżynierów?
− Nie można powiedzieć, że tylko inżynierowie będą odgrywać kluczową rolę, aczkolwiek ich znaczenie w nadchodzących latach będzie niezwykle istotne. Rozwój technologii w różnych dziedzinach, w tym medycynie i diagnostyce medycznej, sprawia, że inżynierowie stają się coraz bardziej poszukiwanymi specjalistami. Przed inżynierami na pewno jest przyszłość, ale czy zawładną całym światem? Myślę, że nie, choć będą niezwykle istotnym czynnikiem rozwoju, a proponowane przez inżynierów rozwiązania będą pożądane i przydatne w każdym aspekcie naszego życia.
− Zapytałam o inżynierów, ale czy przed nami jest przyszłość, w której świat należeć będzie także do inżynierek?
− Uważam, że świat inżynierii nie wymaga określonej płci. To miejsce, gdzie zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą pracować równolegle. Minęły już czasy, kiedy inżynier mechanik musiał być usmarowany od stóp do głów i podejmować straszliwy wysiłek fizyczny czy biegać z ciężkimi kluczami przez cały dzień. Dziś inżynier to pracownik koncepcyjny, więc istotne jest jego czy jej przygotowanie merytoryczne, a nie płeć. Musimy dążyć do równości płci, a właściwie równości dostępu do zawodu inżyniera dla obu płci.
− No dobrze, ale jak to robić?
− To oczywiste. Potrzebne jest dawanie wszystkim jednakowych szans, niezależnie od płci. W starcie na studia, na stanowiska na uczelni czy do pracy w przemyśle najważniejsze powinny być przede wszystkim kompetencje.
− Przy czym jeśli chodzi o liczby, zwłaszcza w odniesieniu do statystyk kadry akademickiej, to na razie tak się nie dzieje. A może według Pana te liczby są zadowalające?
− Gdybyśmy patrzyli tylko na liczby, musielibyśmy przyznać, że tej równości jeszcze nie ma. Jednak ten proces trwa dopiero od kilkunastu lat, m.in. dzięki takim akcjom jak Dziewczyny na Politechniki! Sytuacja już diametralnie się zmieniła i nie ma takiej przepaści, jaka była kiedyś. Przykładowo w latach osiemdziesiątych, kiedy studiowałem, na Wydziale Mechanicznym Politechniki Łódzkiej na kierunku mechanika i budowa maszyn na trzystu studentów było zaledwie pięć kobiet, a dziś pań jest trzydzieści procent. Trzeba przy tym wziąć pod uwagę, że sama nazwa tego kierunku może nie być atrakcyjna dla dziewczyn, dopóki nie odkryją np. podczas dni otwartych uczelni, czym taki mechanik może się zajmować i jak szeroki obszar pracy otwiera się przed absolwentami tego kierunku.
− Zatem co, jeśli nie liczby, brać pod uwagę, oceniając sytuację i rozmawiając o równości płci na politechnikach?
− Patrzę na to, kto dziś zostaje w obszarach, gdzie jest potrzeba osób decyzyjnych. I tu jest coraz więcej kobiet, które równorzędnie pracują i wypełniają obowiązki uznawane jeszcze kilka lat temu za zarezerwowane dla mężczyzn. W tej chwili równość dostępu i równość startu jest zupełnie naturalna. Na Politechnice Łódzkiej przygotowaliśmy specjalny program, który nie zakłada podejścia procentowego, parytetów, ale właśnie równy dostęp, bez selekcjonowania kandydatów do stanowisk ze względu na płeć, ale na podstawie ich kompetencji. Co więcej, jeśli spojrzeć na wynagrodzenia na naszej uczelni, to są one związane wyłącznie z tym, co kto robi i jakie ma kompetencje, a nie z płcią. Chcemy, aby tak funkcjonował świat akademicki i świat inżynierii.
− A jak, z perspektywy przewodniczącego KRPUT, sytuacja wygląda na innych politechnikach
− Na pewno we wszystkich uczelniach zwraca się uwagę na równość dostępu do stanowisk i awansu naukowego dla kobiet i mężczyzn. Oczywiście w różnych dyscyplinach wygląda to różnie, jeśli chodzi o liczby, ale jeśli patrzeć na sposób podejścia i ideę, to uczelnie techniczne otwierają się na całą społeczność. Trzeba uczciwie przyznać, że dzieje się to w różnym stopniu na różnych uczelniach. Wystarczy spojrzeć na zaangażowanie w takie akcje jak np. Dziewczyny na Politechniki!…
− …zarzuca się takim akcjom dyskryminowanie mężczyzn…
− Takie głosy rzeczywiście się słyszy. Jednak mimo tych opinii zawsze pojawia się uśmiech na widok rosnącej liczby kandydatek, które wybierają kierunki inżynierskie.
− Panie Rektorze, wróćmy do pytań o przyszłość. Skoro świat będzie potrzebować coraz więcej inżynierów, to jaki powinien być modelowy inżynier przyszłości?
− Po pierwsze, musi być zdolny do ciągłego uczenia się i podnoszenia swoich kompetencji, bo tego wymaga rozwój świata. Jeśli spojrzymy na tempo tego rozwoju, to ci, którzy nie nadążają za przyrostem wiedzy i nie uczą się w sposób ciągły, zostają z tyłu. Po drugie, inżynier przyszłości to osoba poszukująca niekonwencjonalnych rozwiązań, potrafiąca wyjść ze swojej strefy komfortu i szukać nietuzinkowych, nowoczesnych odpowiedzi. Wreszcie to ktoś, kto potrafi działać samodzielnie, ale także odnaleźć się w grupie, przyjąć różne obowiązki i skutecznie komunikować się z innymi.
− Jak zatem kształcić takich inżynierów przyszłości. Jaka jest Pana wizja idealnej uczelni technicznej za pięć – dziesięć lat?
− Dla mnie najlepszym modelem kształcenia przyszłości jest to, co się dzieje na Politechnice Łódzkiej w ramach sieci uniwersytetów europejskich ECIU, gdzie bardzo intensywnie pracujemy nad wspólnym dyplomem europejskim. Chodzi o to, by umożliwić jak najbardziej elastyczny sposób studiowania, zgodny z wyborem studentów co do miejsca kształcenia i przedmiotów, które ich interesują. Dzięki temu każdy ze studiujących może stać się specjalistą w indywidualnie wybranym zakresie. Tak wykształcony absolwent będzie wykonywał pracę, o której marzył. Wierzę, że każdy człowiek, jeśli dojrzale zdecydował o wyborze ścieżki kształcenia, ma swój talent − i to zadaniem uczelni jest ten talent wydobyć i jak najpełniej go rozwinąć.
Proces uczenia powinien być oparty przede wszystkim na kształceniu projektowym, czyli takim, które maksymalnie angażuje studentów. To uczenie się przez działanie daje najlepsze efekty. W takim procesie stawia się na samodzielność studentów, a nauczyciel akademicki jest tylko tutorem, który wspiera, naprowadza, dyskutuje ze studentem i podaje w wątpliwość jego rozwiązania. Dzięki temu student może przedstawić propozycję, którą uważa za najlepszą z możliwych.
Wreszcie, według mnie niezwykle istotnym aspektem kształcenia, jaki powinniśmy wdrażać, jest wprowadzenie na samym początku studiów zajęć, w czasie których studenci dowiedzą się, kim będą po ukończeniu całego cyklu kształcenia. Ważne jest, aby zrozumieli, dlaczego poszczególne kompetencje i wiedza z różnych obszarów, które są częścią programu kształcenia, są istotne dla ich przyszłej specjalizacji.
− Kandydaci tego nie wiedzą?
− Nawet jeśli czytają syllabusy i mają już dojrzałą wizję tego, jaką pracę chcą wykonywać, co ich interesuje, to nie zawsze rozumieją zasadność poszczególnych składowych programu kształcenia. Podam przykład: przygotowałem zajęcia dla studentów mechaniki i budowy maszyn, w czasie których tłumaczę celowość poszczególnych przedmiotów na przykładzie roweru. Zaczynam od pytania, po co rowerzyście jest kask − to dla wszystkich jest oczywiste, że chodzi o ochronę i bezpieczeństwo. Ale kiedy wejść w problem głębiej: np. co by się stało, gdyby rowerzysta założył kask motocyklowy, czyli kiedy pokazać na trywialnym, jasnym dla każdego przykładzie, że nie liczy się samo posiadanie zabezpieczeń, sama konstrukcja, sprzęt, maszyna, ale też dostosowanie tego do określonych potrzeb, w tym wypadku zabezpieczenie dla odprowadzenia ciepła (zatem uwzględnienie termodynamiki, wymiany ciepła itp.), to studenci zaczynają rozumieć, jak istotne są mniej dla nich dotąd oczywiste elementy programu studiów.
− Ale studenci odchodzą ze studiów. Coraz częściej widać zjawisko dropoutu, ale też zjawisko kończenia studiów po zdobyciu dyplomu licencjata czy inżyniera. Jak przekonałby Pan maturzystów do studiowania?
− Dropout istnieje, ale ważne jest zrozumienie, że nie wynika on z chęci uczelni do „skreślania” studentów. Naszym celem jest odpowiedzialne i rzetelne kształcenie, aby wypuścić na rynek pracy osoby z odpowiednimi kompetencjami. Tymczasem coraz bardziej powszechny staje się problem komunikacyjny w zakresie podstawowego języka inżynierii, jakim jest matematyka. Braki z wcześniejszych etapów edukacji trzeba nadrabiać w czasie zajęć wyrównawczych, żeby móc ruszyć z kształceniem specjalistycznym, w obrębie konkretnych dyscyplin.
Natomiast co do samej wartości studiowania − weryfikuje to dziś rynek pracy. Bo do rozwoju zawodowego, do awansu potrzebne są ukończone studia. Dlatego jedynym racjonalnym argumentem, który może przekonać młodych ludzi do studiowania, jest: to, co teraz zainwestujesz w swoje kształcenie, to inwestycja w samego siebie, w swój rozwój, w to, byś na rynku pracy mógł być kimś wartościowym i zyskał lepsze perspektywy kariery niż twoi gorzej wykształceni koledzy czy koleżanki.
− A jak do studiowania inżynierskiego przekonywałby Pan dziewczyny?
− Podałbym przykład z własnego doświadczenia: choć jestem inżynierem po studiach z mechaniki i budowy maszyn, to dziś zajmuję się opisywaniem przepływu krwi w ciele ludzkim. Moja praca ma zastosowanie w tworzeniu sztucznych komór serca czy układów do diagnozowania złogów miażdżycowych. To bardzo intelektualne zajęcie, które prowadzę w komfortowych warunkach, pozwalające się rozwijać, poznawać otoczenie i zgłębiać funkcjonowanie ludzkiego organizmu. Innymi słowy, powiedziałbym maturzystce, że warto spojrzeć głębiej, porozmawiać, sprawdzić, do jakiej pracy mogą ją przygotować studia inżynierskie, nawet o pozornie nieatrakcyjnych nazwach jak np. mechanika i budowa maszyn.
− Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Magda Tytuła
Prof. dr hab. inż. Krzysztof Jóźwik
polski inżynier, profesor nauk technicznych, rektor Politechniki Łódzkiej od 2020 r., przewodniczący Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych (2024-2028).
Studia ukończył na Wydziale Mechanicznym PŁ w 1987 r., uzyskując dyplom z wyróżnieniem w specjalności samochody i ciągniki. W tym samym roku rozpoczął pracę w Instytucie Maszyn Przepływowych PŁ na stanowisku konstruktora stażysty. Awansował najpierw w grupie inżynieryjno-technicznej, a od 1989 r. w grupie naukowo-dydaktycznej. Od 2007 r. jest dyrektorem Instytutu Maszyn Przepływowych PŁ. Pełnił funkcje prodziekana ds. studenckich na Wydziale Mechanicznym (2002-2008), prorektora ds. kształcenia (2008-2012). Był profesorem wizytującym w Coventry University (2006-2012).
Źródło: perspektywy.pl/
