Politechnika idzie w biznes. Własne firmy zamiast korporacji.

Ludzie z wykształceniem, wiedzą i talentem najczęściej wybierają drogę korporacyjnego szczura. Chcemy zaproponować im coś innego, stworzyć możliwości zakładania własnych firm – mówił prof. Piotr Kula, prorektor politechniki ds. innowacji.
Politechnika Łódzka podpisała w tym celu porozumienie z Łódzkim Parkiem Naukowo-Technologicznym.
– Powstanie tam strefa politechniki. Na preferencyjnych warunkach będzie można założyć własny biznes. My postaramy się zorganizować wsparcie i inwestorów – przekonywał prof. Kula.
Nowy pomysł nie kończy się jednak na zapewnieniu miejsca i doradztwa. – Od października ruszy Interdyscyplinarna Szkoła Innowacji. Na początek rekrutacja obejmie 40 osób. Pracując z nimi, będziemy zmierzać do połączenia ich w zespoły, które staną się podstawą spółek z niewielkim udziałem naszego Centrum Transferu Technologii – mówił profesor.
Szkoła jest projektem trzech największych łódzkich uczelni, czyli politechniki oraz uniwersytetów łódzkiego i medycznego. W pierwszej czterdziestce „uczniów” znaleźć może się jednak każdy.
– Nie ma żadnych warunków formalnych. Nie trzeba mieć skończonych studiów, nie trzeba mieć żadnego doświadczenia, można pochodzić skądkolwiek i być w jakimkolwiek wieku. Nie trzeba mieć nawet pomysłu na biznes. Pomysły postaramy się wypracować już podczas spotkań z całą grupą. Kwalifikację przeprowadzimy wyłącznie na podstawie rozmów i odpowiedzi na pytania ze specjalnie przygotowanych formularzy. Pytania będą podchwytliwe. Są po to, by określić, czy ktoś nadaje się do prowadzenia biznesu – podkreślał prof. Kula.
Program wzorowany jest na rozwiązaniach już działających w sercu Doliny Krzemowej, czyli uniwersytecie Stanford. – Do Stanford pojechałem w ramach konkursu Top 500 Innovators. Wszystko jest tam podporządkowane gospodarce. Nikt nie robi nauki dla samej nauki. Każdy projekt rozpoczynany jest z myślą o wykorzystaniu jego efektów w biznesie. Uczelnia działa mniej więcej tak jak nasza politechnika, ale ze stukrotnie większym rozmachem. Idąc przez kampus, ciągle widziałem studentów, którzy odpalali jakieś rakiety, robili pomiary, notowali. W Łodzi działają trzy uczelnie. Tam jest tylko jedna. Wszyscy spotykają się w jednej stołówce, mogą ze sobą rozmawiać. To sygnał, że warto się integrować – opowiadał dr Bartosz Sakowicz. – Ta organizacja działa. Co roku organizowany jest konkurs start-upów, czyli studenckich pomysłów na najlepszy biznes. Do wygrania jest 50 tysięcy dolarów, ale zwycięzcy od razu nazywani są milionerami. Milionerami, bo wszyscy, którzy wygrali ten konkurs, nimi zostali. Od 30 lat. Wszyscy – zakończył dr Sakowicz.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

Łódzki Technopark (Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta)