Odnaleziony na aukcji!

Uniwersytet Łódzki odnalazł list swojego pierwszego rektora – profesora Tadeusza Kotarbińskiego.
Profesor Tadeusz Kotarbiński, pierwszy rektor Uniwersytetu Łódzkiego, jest autorem listu z 1948 r., który UŁ wyszukał właśnie na aukcji kolekcjonerskiej. W liście filozof broni kolegi przed karnym wysłaniem na emeryturę. Uczelnia zaprezentowała znalezisko tuż przed rozstrzygnięciem piątej edycji swojego Konkursu im. Kotarbińskiego na najlepszą w Polsce książkę z zakresu nauk humanistycznych.

Uniwersytet Łódzki stara się regularnie zdobywać kolejne pamiątki po profesorze Tadeuszu Kotarbińskim, czyli pierwszym rektorze UŁ (1945-1949) oraz m.in. filozofie i etyku.
Do kolekcji obejmującej już korespondencję rodzinną, filozoficzną i służbową dołączył list z 1948 r. Prof. Kotarbiński broni w nim prof. Artura Żabickiego z ówczesnego Wydziału Prawno-Ekonomicznego UŁ przed karnym wysłaniem na emeryturę.

List wyszukał na jednej z aukcji Paweł Spodenkiewicz z Działu Zbiorów Specjalnych Biblioteki UŁ.
Jak we wtorek (19 listopada) tłumaczył badacz z UŁ, Wydział Prawno-Ekonomiczny był uważany przez komunistów za miejsce, w którym skupiali się przeciwnicy wprowadzanego po wojnie reżimu. Wkrótce ta struktura przestała istnieć. W UŁ powstał samodzielny Wydział Prawa, zaś ekonomiści mogli ewentualnie znaleźć pracę w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej (SGH), która miała swoją filię w Łodzi. Jednak reżim często wołał się „pozbyć” doświadczonych ekonomistów (w tym nieprzekonanych do gospodarczego potencjału komunizmu) wysyłając ich na emeryturę.

W liście do rektora SGH prof. Kotarbiński wspiera prof. Żabickiego, zapewniając adresata m.in., że zarzuty kierowane wobec ekonomisty (rzekome pobieranie opłat za egzaminy) są nieprawdziwe.

– Pierwszy rektor UŁ nie miał postawy „twardego antykomunisty”, ale postulował realizm, który mógłby pozwolić na odtworzenie intelektualnej warstwy narodu – opowiadał Paweł Spodenkiewicz.

UŁ nabył list za 200 zł. Cena była okazyjna, bo w przypadku tej aukcji inne instytucje nie zorientowały się, z jak cenną pamiątką mają do czynienia.

Źródło: Nasze Miasto