Jerzy Skolimowski odebrał doktorat honoris causa ASP w Łodzi

54f86afe07598_p

Jerzy Skolimowski, reżyser o światowej renomie, odebrał w czwartek doktorat honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. To najwyższa nagroda, jaką może przyznać Akademia osobie zasłużonej dla jej historii lub dla kultury polskiej. Na uroczystość przyjechał m.in. aktor Andrzej Chyra, nie pojawił się zaś mimo deklaracji Andrzej Wajda.

Nieco przed południem gorącymi owacjami na stojąco powitany został w auli Centrum Promocji Mody w Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi Jerzy Skolimowski, światowej sławy reżyser i scenarzysta, którego kariera zaczęła się od wspólnego z Romanem Polańskim napisania scenariusza do filmu „Nóż w wodzie”, pierwszego polskiego filmu nominowanego do Oscara w kategorii Film Nieanglojęzyczny. Scenariusz powstał podczas studiów obu reżyserów w Szkole Filmowej w Łodzi, którą Skolimowski ukończył w 1963 roku.

W ASP Jerzy Skolimowski pojawił się z „osobą towarzyszącą”, którą był olbrzymi niemiecki owczarek długowłosy o imieniu Buffon. Uroczystość zainaugurowała obchody 70-lecia powstania Uczelni i cykl jubileuszowych wydarzeń, które potrwają do końca roku. Na uroczystości pojawili się m.in. Andrzej Chyra, który gra w najnowszym filmie Skolimowskiego „11 minut” i pisarz, dramatopisarz i reżyser Andrzej Bart. Mimo wcześniejszych zapowiedzi z powodu złego stanu zdrowia nie pojawił się w ASP Andrzej Wajda z żoną.

Laudację dla reżysera, którego ASP w Łodzi uhonorowała za twórczość plastyczną, wygłosił prof. Andrzej Marian Bartczak, absolwent, a dziś pedagog tej Uczelni, w latach 1984-2008 kierownik Katedry Grafiki Warsztatowej. Najpierw jednak za przyjęcie tego tytułu podziękowała reżyserowi prof. Jolanta Rudzka-Habisiak, rektor ASP, która przyznała, że dzień wcześniej odwiedziła wystawę malarstwa Jerzego Skolimowskiego w Ośrodku Propagandy Sztuki (oddziale Miejskiej Galerii Sztuki w Parku im. Sienkiewicza) i „wyszła z niej z uniesionym sercem”.

Od wybitnego reżysera do wybitnego malarza

– Witamy w naszym gronie reżysera, scenarzystę, aktora, producenta i malarza, twórcę o międzynarodowej reputacji – mówił prof. Andrzej Marian Bartczak. – Przede wszystkim witamy malarza, autora wielkoformatowych obrazów, których powstanie wiąże się z wewnętrzną potrzebą, a nie jakąkolwiek kalkulacją, autora dzieł emocjonalnych, niezwykle ekspresyjnych, prawdziwych.

Prof. Bartczak podkreślił, że malarstwo Skolimowskiego to przestrzeń szczególnie interesująca łódzką Akademię, bowiem w jej koncepcjach programowych kształcenie ogólnoplastyczne stanowi fundament do artystycznych specjalizacji, a i samo jest kierunkiem specjalistycznym. W dalszej części laudacji nadmienił też o idei korespondencji sztuk, z którą związek ma całościowy dorobek artystyczny Skolimowskiego.

– W czasach hałaśliwego, pospiesznego i powierzchownego dążenia do sukcesu, powszechnej fascynacji technikami elektronicznymi, skupienie tego rodzaju musi zwracać naszą uwagę – nadmienił prof. Bartczak po czym przedstawił malarską drogę Skolimowskiego do artystycznej samoświadomości oraz podjął próbę określenia jego twórczości do technik, inspiracji i nurtów, z którymi może być (mniej lub bardziej słusznie) kojarzona: malarstwa alla prima, dalekowschodniej kaligrafii, kaligraficznej abstrakcji, warsztatowych technik grafiki, abstrakcyjnego ekspresjonizmu. – Wszystkie opinie i formalne decyzje organów naszej Uczelni – katedr, rad wydziałów, Senatu i Jej Magnificencji wyrażają się w tym, że w osobie Pana Jerzego Skolimowskiego widzą wybitnego malarza.

Prof. Bartczak zaznaczył też, że na obrazy Jerzego Skolimowskiego warto jednak spojrzeć „naiwnym okiem”, nieuzbrojonym w w aparat analityczny, a wręcz odrzucając go.

Uryna na płótnie i strażnik za plecami

– Nasłuchałem się o sobie do syta – zażartował Jerzy Skolimowski z mównicy. – Nie jestem ja wcale taki skromny, ale kilka komplementów było przesadzonych. Proszę i mnie pozwolić na kilka uwag, choć zaznaczam, że będą one słowami nie akademika, ale w tej dziedzinie dyletanta.

Jerzy Skolimowski w swym wystąpieniu skupił się na roli przypadku w procesie tworzenia, przypominając, że już Leonardo da Vinci zachęcał do wpatrywania się w brudne ściany w poszukiwaniu plam stymulujących wyobraźnię i przekonywał, że obserwując przypadkowe formy malarz może znaleźć pomysł na ciekawą kompozycję pejzażu cz świeżą formułę sceny batalistycznej.

– Do rad Mistrza w XVIII wieku odnosił się niejaki Alexander Cozens. Z premedytacją pokrywał on absolutnie przypadkowymi plamami powierzchnię papieru, by dopiero w kolejnym etapie pracy poddawać je analizie i odnajdywać w gąszczu chaosu zalążki wynikających zeń kompozycji pejzażowych – mówi Jerzy Skolimowski. – Jego zabawy z plamami odegrały inspirującą rolę w twórczości artysty, którego bardzo cenię, J.M.W. Turnera.

Jerzy Skolimowski przypomniał też, że głośny amerykański malarz, abstrakcyjny ekspresjonista Jackson Pollock wykluczał rolę przypadku w procesie twórczym, twierdząc, że dostatecznie duże doświadczenie umożliwia daleko idącą kontrolę farby. Przypomniał cykl obrazów Andy’ego Warhola „Oxidation paintings” wykonane w technice: miedziany pigment i uryna na płótnie (jeden z tych obrazów został sprzedany w 2008 roku na aukcji w domu aukcyjnym Christie’s za blisko 2 mln dolarów).

– Pomijając technikę, trudno wyobrazić sobie większą rolę przypadku w procesie kreacji artystycznej – mówił Jerzy Skolimowski. – „Oxidation paintings” poszerzyły granice przypadkowości do granic, których mam nadzieję nikt nie będzie czuł potrzeby dalej przesuwać.

Reżyser i malarz podkreślił też wagę najistotniejszego jego zdaniem momentu w procesie tworzenia. Jest nim chwila, w której zapada decyzja, żeby przerwać pracę.

– Możemy działać na luzie, spontanicznie i bez głębszego zastanowienia rozpoczynając pracę nad obrazem, ale decyzja, by się zatrzymać jest najważniejsza w całym akcie twórczym. Wydaje mi się, że dla wielu twórców byłoby dobrodziejstwem, gdyby za ich plecami stanął ktoś, kto jak strażnik w odpowiednim momencie powstrzymałby ich przed dalszym działaniem.

Źródło: Dziennik Łódzki