Łódzkie zakłady przekonują, że „nie wszyscy muszą kończyć studia”. Dobrym rozwiązaniem może być technikum, a nawet szkoła zawodowa. – A mając fach, można pracować, nieźle zarabiać i uczyć się dalej – mówią.
Absolwenci kierunków humanistycznych coraz częściej szukają zatrudnienia w fabrykach. A to dlatego, że w ich zawodzie o pracę trudno. – W takim wypadku mogą jednak zacząć od prostych prac pomocniczych – mówi Bartłomiej Cyganek, dyrektor personalny w Amcorze. – Gdyby mieli ukończone technikum, dostaliby bardziej odpowiedzialne i lepiej płatne stanowiska.
Amcor w Łodzi zatrudnia 700 osób. W nowo otwartym zakładzie na Nowym Józefowie drukuje opakowania do chipsów. To tu pracuje 34-letnia Joanna Szczepocka. Ukończyła technikum poligraficzne w Łodzi. – U mnie wybór był prosty, bo w drukarni zatrudniona była moja babcia, a nadal pracuje tato – opowiada dziewczyna.
Zajęcie to wydawało jej się interesujące. – Pamiętam też słowa taty: „Ludzie zawsze będą potrzebować trzech rzeczy: chleba, ubrań i gazety” – wspomina.
Po skończeniu technikum pracowała w drukarni. Rozwój zawodowy przerwała, gdy urodziła dziecko. Powrót był trudny, bo właśnie wtedy poligrafia przeżyła skok cywilizacyjny. Gdy Joanna odchodziła z zakładu, obowiązywał montaż ręczny. Gdy miała wrócić, wszystko odbywało się na komputerach. Kilka lat imała się różnych zajęć, m.in. opiekowała się starszymi ludźmi. – Ale ciągnęło mnie do zawodu – mówi.
Gdy rekrutację rozpoczął Amcor, od razu złożyła dokumenty. Po trzech dniach zadzwoniła i zapytała, czy firma już się zapoznała z jej życiorysem. – Bo bardzo mi zależało – uzasadnia.
Dostała pracę w dziale kontroli jakości. – Dla nas kandydaci z kierunkowym wykształceniem są bardzo cenni – mówi dyrektor Cyganek. – W szkołach zawodowych czy technikach nie ma nowoczesnych maszyn. Ale ich absolwenci mają podstawy. Można powiedzieć, że znają abecadło, więc już w zakładzie uczą się dużo szybciej.
Zdaniem szefów Amcora, wybranie technikum czy zawodówki nie przekreśla dalszej nauki. – Jeśli tylko pracownik chce się uczyć, ma taką możliwość – zapewniają.
Co więcej, niektórym spółka za naukę płaci. W ostatnim roku blisko 20 osób uczyło się w szkołach średnich lub studiowało na koszt firmy.
Szefowie twierdzą, że brak tytułu magistra nie stanie na drodze rozwoju i awansu. – Mamy w zakładzie menedżerów na stanowiskach kierowniczych bez wykształcenia wyższego. Osoby otwarte na rozwój, z doświadczeniem, niekoniecznie z dyplomem uczelni – mówi Cezary Wojciechowski, dyrektor zarządzający Amcor w Polsce.
Zdaniem dyrektora personalnego Amcoru, nie zawsze warto zaczynać dorosłą karierę od studiów z zarządzania. W Amcorze wielu pracowników ma tytuł technika lub inżyniera. Mieli więc konkretny zawód, a dopiero gdy awansowali i mieli kierować grupą ludzi, pokończyli zarządzanie czy prestiżowe MBA.
To, co na pewno można doradzić młodym ludziom i ich rodzicom, to nacisk na naukę języka angielskiego. – Mamy w zakładzie bardzo nowoczesne maszyny serwisowane przez pracowników z Niemiec. Przyjeżdżają i chcą rozmawiać po angielsku – opowiada dyrektor Wojciechowski.
W Polsce jest to kłopot. – Dlatego bardzo wielkie szanse na awans mają osoby po szkołach zawodowych znające angielski – dodaje dyrektor.
Dowód: Amcor wysyła na szkolenia. Pracownicy byli miesiąc w Australii (!), uczyli się też w Niemczech, Wielkiej Brytanii i we Włoszech. – Jednym z najważniejszych kryteriów wyboru wyjeżdżających była znajomość języka – przyznają szefowie.
Możliwości nauki daje też zakład. Gdy Joanna przyszła do Amcora, jej przełożonym był Anglik. Firma opłaciła jej trzy miesiące intensywnej nauki języka.
Joanna: – Dziś szkoły prywatne zasypują ogłoszeniami typu „przyjdź po dyplom”, „nauka bez opłat”. Potem oferowane kierunki często nie są związane z potrzebami rynku. A zupełnie nie pokazują swojej oferty technika. Szkoda.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź