AHE ocalała. Ale będzie dalej pod lupą ministerstwa

Największa niegdyś uczelnia niepubliczna w Polsce nie zostanie zamknięta. Wczoraj zapadła decyzja, na którą studenci i wykładowcy czekali grubo ponad rok.
– Akademia Humanistyczno-Ekonomiczna dostosowała działalność do przepisów prawa, dlatego zniknęła przesłanka do jej zamknięcia – powiedział Gazecie Bartosz Loba, rzecznik minister nauki i szkolnictwa wyższego. Tym samym resort umorzył postępowanie likwidacyjne łódzkiej uczelni.
AHE może dalej działać, bo – jak wylicza ministerstwo – * wprowadziła program podniesienia jakości kształcenia, * zdecydowała zaprzestać prowadzenia zajęć na 21 kierunkach w zamiejscowych ośrodkach dydaktycznych (13 z nich to pedagogika), * z 41 takich ośrodków zlikwidowała aż 15. Uczelnia zobowiązała się także do systematycznego przekazywania ministerstwu raportów z hospitacji zajęć i stworzy forum, na którym studenci będą mogli oceniać zajęcia i wykładowców – by resort szybko reagował na ewentualne nowe nieprawidłowości.
– Wielka radość – komentuje decyzję minister Barbary Kudryckiej prezydent AHE Makary Stasiak. – Podjęliśmy olbrzymi wysiłek, by sprostać wymaganiom resortu. Mamy nowe ośrodki, kadrę, programy i poczucie dobrze wykonanej pracy.
Widmo likwidacji nad największą w Łodzi – i niegdyś w Polsce – uczelnią niepubliczną krążyło od 15 miesięcy. W lipcu ub.r. „Gazeta” ujawniła, że – według ministerstwa – AHE uczy nielegalnie w punktach rekrutacyjnych rozsianych po całym kraju; że część nauki to fikcja, brakuje zajęć, wykładowców, odpowiednich sal i bibliotek. I że resort nauki wszczął wobec niej procedurę likwidacyjną.
Był to szok nie tylko dla studentów. Prezydent Stasiak grzmiał o „zamachu” na jego uczelnię, spisku innych szkół, które postanowiły pozbyć się groźnego konkurenta w walce o studentów, a „śledczych” Państwowej Komisji Akredytacyjnej porównywał do „tych, którzy spalili Bibliotekę Aleksandryjską”. Zmienił ton dopiero po kilku miesiącach. Na debacie w uczelni mówił o miejscach pracy, które daje, o przeszło 40 tysiącach absolwentów, którzy dzięki AHE „znaleźli miejsce w życiu” i – pierwszy raz – przeprosił za błędy.
Nastroje w uczelni poprawiły się w grudniu. Ministerstwo pochwaliło wtedy AHE m.in. za powołanie zamiejscowych ośrodków dydaktycznych w miejsce okrytych złą sławą punktów rekrutacyjnych, a także za zmiany w regulaminie studiów i obsadzie kadry dydaktycznej. – Uczelnia zrobiła krok w dobrym kierunku – pocieszał Bartosz Loba, ale resort dalej patrzył jej na ręce i sprawdzał, czy nie reformuje się wyłącznie na papierze. W czerwcu ogłosił kolejny raport z zastrzeżeniami, że: * w Tarnowie, Lublinie, Opolu i Bytomiu AHE prowadzi studia II stopnia, choć w zamiejscowych ośrodkach można prowadzić tylko studia licencjackie. * w Opolu uczelnia zachęca reklamami do studiów pierwszego i drugiego stopnia na zarządzaniu, transporcie, politologii i anglistyce – kierunkach bez wymaganych uprawnień. * zajęcia w ośrodkach zamiejscowych planowane są w salach, w których studenci się nie pomieszczą; * w łódzkiej siedzibie uczelni powinna być przynajmniej 1/3 zajęć, a dokumenty tego nie potwierdzają.
Na usuniecie nieprawidłowości ministerstwo dało AHE czas do połowy lipca, potem przesunęło termin do końca października. AHE ocalała, ale poniosła straty. Jeszcze w zeszłym roku minister Kudrycka zamknęła jej informatykę i zarządzanie (tamte decyzje nadal obowiązują). Wtedy uczelnia kształciła 35 tysięcy studentów, dziś trzy razy mniej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź