Profesor Bartoszewski o zanikającym poczuciu humoru

Władysław Bartoszewski miał ponad 600 studentom Uniwersytetu Łódzkiego opowiadać o „Polsce w Europie w XXI wieku”, a mówił, jak zwykle, o wszystkim, co przyszło mu na myśl. Słuchacze byli zachwyceni.
Na wstępie wspominał o swoich związkach z Łodzią. – Mój ojciec pracował tu, a ja przyjeżdżałem do niego ze zniszczonej Warszawy, żeby wykąpać się w bieżącej wodzie – opowiada. – Wracałem potem wiele razy, kiedy kształtowała się opozycja demokratyczna.
Przemawiał jak zwykle żywiołowo i finezyjnie, raz po raz wywołując salwy śmiechu. – Od historyka oczekuje się, żeby mówił o przeszłości, a nie o przyszłości – tłumaczył nietrzymanie się tematu. – Kiedyś zapytałem Stanisława Lema o to, jak będzie wyglądał świat za 100 lat. Odpowiedział: – Zwykle mówię o tym za pieniądze, ale ze względu na naszą przyjaźń powiem ci prawdę: nie mam pojęcia.
O swojej niezależności politycznej: – Ja zawsze byłem bezpartyjny, nawet będąc w jednym rządzie z Lechem Kaczyńskim czy Jerzym Kropiwnickim. – Nigdy nie byłem od nikogo zależny. No, może kiedy wykładałem na KUL-u i pisałem do „Tygodnika Powszechnego”, to byłem trochę zależny od Karola Wojtyły, ale to nie było specjalnie bolesne.
Czy nie przesadził, kiedy w czasie spotkania komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego wypominał Jarosławowi Kaczyńskiemu, że nie ma żony i hoduje koty? Na zarzut ten odpowiedział: – Ubolewam, że wśród części inteligencji, w tym dziennikarzy, zgasło poczucie humoru, aluzji i finezji.
Czy dostrzega jakieś zalety Jarosława Kaczyńskiego? – Tak, przywiązanie do matki.
Jak wykład podobał się studentom? Był pełen humoru i optymizmu – mówią Zofia Wosińska i Aleksandra Kępko, studentki prawa. Michał Wyrwa, student historii: – Jestem zbudowany tym, co usłyszałem. Oby Polska rozwinęła się tak, jak mówi Bartoszewski.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź